niedziela, 28 października 2012

Rozdział 3


Czym dla każdego z nas jest zbliżenie? Każdy z osobna definiuje to inaczej. Dla niej ostatnie zbliżenie do niego było po prostu potrzebą poczucia męskiego ramienia i uścisku. W myślach przyznawała, że był to jednej z jej większych błędów jakie popełniła po przyjechaniu z Londynu. Kolejne mogły dopiero nadejść... Ten był zdecydowanie na tą chwilę największym. Zbliżenie. Wystarczy otworzyć słownik, by poznać różne sposoby definiowania tego słowa. Dla jednych jest to po prostu zdjęcie wykonane z bardzo dalekiej odległości, inni powiedzą, że to stosunek płciowy, jeszcze inni będą zdania, że można tak zdefiniować przyjaźń. Ale to właśnie określenie pojednania, zgody i porozumienia oddaje w pełni, to co czuł i na co miał wtedy nadzieję on. Chciał przenieść tą zgodę na wyższy stopień zażyłości, ale widząc reakcje Sary, to jak później go unikała... Wolał zachowywać ostrożne kroki, a przynajmniej tak sobie mówił. Rzeczywistość, przecież zawsze weryfikuje nasze plany. Często zamiary spełzają na niczym i kończą się w naszych umysłach. Tam też nasza wyobraźnia układa wszystko tak, że kończy się to popularnym "żyli długo i szczęśliwie". W prawdziwym życiu, jednak rzadko się to zdarza. Ludzie zapominają o tym, czego chcieli dokonać, o konsekwencjach pewnych czynów. On też zapominał... Nie był chodzącym ideałem, którego nie da się nie kochać. Miewał swoje humorki, potrzeby, ograniczoną cierpliwość. Jak każdy miał wady, zazwyczaj przeważające nad zaletami.

Wigilia i dwa kolejne świąteczne dni minęły im dość spokojnie i w typowej katalońskiej rodzinnej atmosferze. Panna Busquets spędzała je w miejscowości z jakiej pochodziła - Sabadell. Fabregas natomiast postawił na rodzinne Arenys de Mar - miejsce, w którym mógł być sobą. Trochę śpiochem, trochę leniem, trochę ukochanym synkiem mamy, ale przede wszystkim bratem i kuzynem. Sara nie spodziewała się, że przez pół roku tak zatęskni już nie tylko za Sergio, ale też rodzicami, czy młodszym o rok Aitorem. Rodzinna atmosfera napędzała ją na wytrzymanie kolejnych dni bez Juana, bez mężczyzny, który skutecznie ocieplał jej serce. Cesc w tej atmosferze znajdował jednak inną siłę napędową - tą do walki. Nikt z nich nie pomyślałby wtedy, że wszystko potoczy się dość zaskakująco.

Kiedy w drugi dzień świąt wieczorem w domu Busquetsa rozległ się donośny dźwięk dzwonka do drzwi dziewczyna skierowała się je otworzyć, a wtedy ku jej zaskoczeniu za nimi stał Pique z kilkoma pakunkami. Jeden wręczył jej życząc wesołych świąt, drugi wciąż trzymał celem podarowania go jej bratu. Nim zaprosiła chłopaka do środka zza jego pleców wyskoczył nie kto inny tylko Cesc.
-Wesołych świąt! - po domu rozległ się radosny okrzyk przywołujący jednocześnie Sergio na dół.
Brunetka stała jak słup soli i uważnie przyglądała się chłopakowi. Nie była w stanie wydusić z siebie ani jednego słowa, żadnego gestu. Zapanowała niezręczna cisza. Geri już dawno poszedł do salonu, a ona stała i patrzyła na niego bez słowa. Tak samo jak on patrzył na nią nic nie mówiąc.
-Dla Ciebie - wysunął w jej stronę rękę z prezentem owiniętym świątecznym papierem. - Jeszcze raz wesołych świąt.
-Jakbyś nie zauważył już minęły - bąknęła przyjmując od niego pakunek. - Ale dziękuję.
Posłała mu wymuszony uśmiech jednocześnie zapraszając do środka. Kiedy tylko wszedł oparła się plecami o zamknięte drzwi i przelotnie spojrzała w sufit łapiąc głęboki oddech. Nie spoglądając nawet na przedmiot zaczęła ściągać z niego papier. Jej oczom ukazało się oprawione w klasyczną drewnianą ramkę zdjęcie jej i tej trójki wariatów. Niezależnie od tego, czy miałaby już gdzieś identyczne, czy nie posiadałaby takowego, to był prezent, który wywoływał uśmiech. Poczuła jak kąciki jej ust znacznie podniosły się do góry, a na jej ustach zawitał szeroki uśmiech. Nie posiadała jeszcze tej fotki, ba nie widziała jej nigdy na oczy. Doskonale jednak pamiętała dzień urodzin Cesca i moment robienia zdjęcia. Jego ostatnie urodziny spędzone wspólnie.
-Cesc.. - podniosła wzrok na chłopaka. - Dziękuję. Najwspanialszy prezent jaki można sobie wymarzyć.
Skinął głową uśmiechając się, po czym skierował się do salonu, w  którym czekali już pozostali piłkarze. Dziewczyna natomiast uświadomiła sobie, że o tyle, o ile posiada prezent dla Geriego, tak nie posiada nic dla Fabsa. Szybko skierowała się do sypialni, w której zostawiła ramkę i książkę podarowaną przez obrońcę Barcelony o wdzięcznym tytule "Myśl jak facet! Jak zdobyć i utrzymać mężczyznę". Nie wnikała już nawet w treść tytułu, złapała tylko za prezent dla Gerarda i pobiegła na dół. Musiała coś szybko wymyślić. Wpadła do pomieszczenia, w którym Busi trzymał alkohol i przeglądając butelki wybrała odpowiednią. Musiała jakoś ratować swój honor, więc ten prezent był jej furtką awaryjną. Po chwili z uśmiechem na twarzy i dwoma prezentami skierowała się w stronę chłopaków śmiejących się i oglądających jakąś świąteczną komedię lecącą w telewizji.  Wręczyła gościom prezenty od niej i uważnie obserwowała ich reakcję. Widziała jak jej brat podejrzliwie patrzy to na nią, to na butelkę spoczywającą w rękach byłego Kanoniera. Już wiedział, że butelka ich ulubionego wina jeszcze z czasów dzieciństwa nie znalazła się tam przez przypadek. Wiedział, że to butelka z jego barku. Pokręcił głową śmiejąc się pod nosem, Sara jednak uciszyła go jednym gestem. Nie spodziewał się, że jego siostrzyczka będzie kradła mu alkohol tylko po to, żeby dać go w prezencie byłemu chłopakowi.


Następnego dnia, a właściwie nocy przebudziły ją dźwięki dobiegające z korytarza. Znając wojaże swojego brata od razu jego przypisała do dźwięków wydawanych przez jakąś panienkę. Zapewne Sergio się teraz doskonale zabawia, a ona będzie musiała mu przerwać. Podniosła się z łóżka i skierowała swoje kroki w stronę pokoju brata. Ten jednak był szybszy. Ujrzała zaspanego chłopaka w samych bokserkach.
-To nie od Ciebie? - zawahała się robiąc niepewną minę.
-Miałem iść właśnie opieprzyć Cesca. - odpowiedział jej krótko wspierając się o framugę swoich drzwi.
Przez chwilę układała sobie w głowie, to co powiedział jej brat. Ten sam Cesc, który jeszcze nie dawno ją przepraszał, mówił jak bardzo mu zależy. Ten sam, który ostatnio starał się spędzać z nią każdą wolną chwilę. Posuwał teraz jakąś panienkę. Pluła sobie w twarz, że od razu nie zidentyfikowała tych dźwięków za ścianą, gdzieś tuż nad jej głową. Poczuła jak łapie ją obrzydzenie. Zwyczajnie chciała wierzyć w to, że on wcale taki nie jest. Łatwiej było jej podpisać tą etykietką swojego brata, niż byłego chłopaka. Ale przecież widziała go z jakąś szatynką na La Rambla. Czy to możliwe, żeby to ona go odwiedzała tej nocy?
Stojąc pod drzwiami chłopaka złapała za klamkę, dość niepewnie na nią nacisnęła, by za chwilę otworzyć drzwi. Jej oczom ukazał się wypięty, zupełnie nagi tyłek Cesca. Automatycznie zamknęła oczy wołając;
-Fabregas, kurwa! - trzasnęła drzwiami i  odwróciła się w stronę swojego brata.
Oboje wyczekiwali na chłopaka, który po chwili pojawił się zdyszany w samych bokserkach, co chwilę je poprawiając.
-Co jest? - sapnął opierając się o drzwi.
Spojrzała na niego z niedowierzaniem. Musiała przyznać przed samą sobą, że prezentował się dość dobrze. Swoją uwagę skupiła na jego tatuażu znajdującym się na złączeniu jego kości ramiennej z kością promieniową i łokciową. Musiała gdzieś zawiesić wzrok, a to miejsce wydawało się najbardziej neutralne. Powoli przeniosła wzrok na jego twarz. Pierwszą rzeczą jaka rzuciła jej się oczy, były jego poczochrane włosy.
-Możesz zamknąć tą dziwkę, który przebywa teraz w Twoim łóżku? - warknęła spoglądając w jego ciemne tęczówki. - Niech się zamknie. Nie wiem jak... Chociażby ją zaknebluj, ale ma milczeć. Niektórzy w tym domu próbują się wyspać. Jest po 2.00, a Tobie zachciało się bzykać jakąś nowo poznaną panienkę.
-Spokojnie - zaśmiał się spoglądając na kumpla. - Pisałem Ci, Sergio, że nie wrócę sam.
-Wiem - bąknął uważnie przyglądając się to siostrze, to przyjacielowi. - Zapomniałeś chyba tylko, że za ścianą masz Sarę.
-Dobra, dobra - podniósł do góry ręce w geście obronnym. - Postaram się załatwić to po cichu.
Dopiero teraz zauważył, że dziewczyna jego życia stoi przed nim w dość skąpej koszulce nocnej. Najchętniej to z niej by ją zerwał, a potem to nią zajmował się w swoim łóżku. Przecież nie mógł mieć wszystkiego, dlatego tej nocy miał chętną studentkę medycyny sądowej. Sara była poza zasięgiem, uświadamiał sobie to co raz częściej. A teraz? Teraz niechybnie powiększył dystans. Plując sobie w twarz skierował się do sypialni.


Wstała koło 11 rano. Przez nocną przygodę Cesca spała nieco dłużej niż zwykle. Pewna, że chłopaków nie ma już w domu założyła na uszy słuchawki od swojego odtwarzacza muzyki i zaczęła krzątać się po pokoju. Po dłuższej chwili ruszyła do łazienki, celem zaczerpnięcia orzeźwiającego prysznicu. Nie zważając na nic pociągnęła za klamkę, zupełnie zapominając o tym, że pewien osobnik płci przeciwnej nie zamyka się w niej. Po domu potoczył się tylko jej pisk, a gdzieś w okolicy serca przeszył ją ból. To, co zobaczyła pod prysznicem... Chyba nikt nie chciałby tego zobaczyć... Cesc obściskujący się z jakąś blondynką. No właśnie, z blondynką, a więc był taki sam jak jej brat. Nie ważne czy ruda, czy blond czy czarna, ważne żeby było, gdzie wsadzić. Już bardziej wściekła zbiegła na dół. Busi siedział w kuchni uważnie jej się przyglądając. Po chwili na dole pojawił się też Katalończyk, jak gdyby zbiegł tam za nią.
-Jesteś pojebany! - wydarła się mu prosto w twarz. - Nie dość, że w nocy przez moją ścianę, to jeszcze w naszej wspólnej łazience!
-Uspokój się - podszedł bliżej i próbował złapać ją za ręce.
-Sergio, musisz oddać mi swoją łazienkę - spojrzała na brata. - Nie wejdę już pod tamten prysznic!
-Chyba dawno nikt jej nie przeleciał... - Fabregas bąknął pod nosem spoglądając teraz na przyjaciela.
Na twarzy obojga z nich zawitał lekki uśmieszek. Dziewczyna patrzyła na niego zarazem ze wściekłością, jak i żalem. Nie dostrzegał tego. Widział tylko tą wściekłość bijącą z jej oczu.
-Uwierz mi, że przeleciał lepiej niż Ty tą panienkę - syknęła mu prosto w twarz, po czym szturchając go swoim ramieniem ruszyła z powrotem na górę.


Jeszcze nie wiedział, że sam wykopał grób przeznaczony na tą przyjaźń. Nie wiedział, że pojedynczy wyskok, tak bardzo zaważy na ich relacji. Nie znał bólu jaki brunetka czuła w okolicy jej mostka widząc go w tej sypialni z inną, w łazience. Ona też nie wiedziała jak bardzo żałował tych czynów. Chciał ją móc przytulić, przeprosić, złapać za rękę i móc powiedzieć, że jest tylko dla niej. Że bez niej nie może już dłużej wytrzymać. I to właśnie chęć wypowiedzenia tych słów była chyba największa.  Oszukiwał swoje męskie instynkty racząc się, co jakiś czas ciałem innych kobiet, podczas gdy tak na prawdę potrzebował jej. Z jednej strony chciał wzbudzać na nowo jej zaufanie, z drugiej? Robił to tak nieudolnie, że czasem zastanawiał się nad tym czy w ogóle jeszcze posiada takowy narząd jak mózg.


___________________________________________________________

Chciałam nawet dopisać jeden z cytatów z piosenki robiącej za ścieżkę dźwiękową, ale postanowiłam pozostać przy opcji bez cytatowej. Co do treści może trochę dużo się dzieje w dość krótkim czasie, jednak musiałam to zrobić. W końcu nikt z nas nie jest idealny ;)
Mam nadzieję, że treść się spodoba. Kolejny jak mi się uda dodam już w środę/czwartek.
Pozdrawiam i ponownie dziękuję za wyrazy Waszego uznania. Każda opinia jest dla mnie na prawdę budująca.

12 komentarzy:

  1. Ostatnie zdanie jest po prostu piękne i w nim chyba zawiera się cały mój komentarz co do zachowania Cesca. Podtrzymuję to, co stwierdziłam pod poprzednim rozdziałem - dzieciak! Biedna Sara :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Fabregas jak zwykle wszystko chrzani xd
    jaki on jest głupi!
    biedna Sara.. a Busi... mógłby coś wreszcie zrobić,a nie siedzi i nic nie robi! Niech pociesza siostrę!:P
    czekam na nowość :*

    OdpowiedzUsuń
  3. I Ty mi mówisz, że masz mieszane uczucia po przeczytaniu mojego rozdziału, tak? A co ja mam powiedzieć? Zły, ganiający za panienkami Fabregas posuwa jakąś laskę i to na dodatek tuż pod nosem Sary, a raczej prawie na jej oczach. Fuj, obrzydliwość. Fabregas naprawdę jest mistrzem w kopaniu sobie grobu...Coż, takie te chłopy są...Może dla niego to była tylko jednorazowa przygoda, ale nie sądzę, że Sara tak to będzie odbierać. Na jej miejscu zatrułabym tą butelkę, którą dostał Cesc pod choinkę:)))Boże, ale zrobiłam się krwiożercza hehe.
    Jeśli chodzi o nowości, to nie mam pojęcia. Pomysły mam, gorzej z czasem. Ale postaram się jak najszybciej:) Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wybacz, że nie zaglądałam tu często, ani nie komentowałam, jednak cierpię na brak czasu. Na dodatek trudno było mi się wziąć za to opowiadanie, ponieważ nie jestem jakąś zbytnią fanką hiszpańskiej piłki. Jednak powoli nadrabiam i obiecuję, że niedługo zaliczę całe dotychczas napisane opowiadanie! Dalszej weny kochana <3

    OdpowiedzUsuń
  5. O mamo, tak się zaczytałam a tu nagle koniec :O Nieco brutalnie mnie potraktowałaś. :P

    Odcinek oczywiście świetny, ciekawe, dokładne opisy, składne zdania.. cud, miód i orzeszki. :)

    Jeżeli tak mogę jeszcze, od siebie, to dodaj coś w środę, bo od czwartku nie będę miała dostępu do internetu przez prawie miesiąc (:O), a jestem baardzo ciekawa kolejnej części :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Głupi Cesc...Niewyżyty Cesc. Oj...Szkoda mi Sary, że to musiała widzieć i ekhm...słyszeć.
    Czekam na kolejny rozdział, z nadzieją, że Fabregas znajdzie zaginiony mózg.
    Weny! ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja się moja Droga wybieram na o wiele dłużej niż na miesiąc- przeprowadzam się na Wyspy i internet podłączę dopiero pod koniec listopada.
    Co do nowości, to piszę ciągle, żeby mieć kilka notek do przodu w 'brudnopisie' i będę je dodawać od czasu do czasu. Zajdę do kafejki na kilka minut, albo skorzystam z komputera znajomych czy coś. :) No, chyba że mi się poszczęści i jakiś sąsiad będzie miał niezabezpieczone wifi. :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Coraz bardziej wielbię to opowiadanie :) I coraz bardziej wielbię Sarę za to, że jest jaka jest, że ma charakter i nie daje się manipulować Fabregasowi, który mnie mocno irytuje swoją postawą. Nikt mu nie broni obracać panienek, w końcu takie są prawa natury, ale rzeczywiście, mógłby swoją koleżankę trochę uciszyć. Też bym pewnie wpadła w szał, będąc na miejscu panny Busquets, nie wspominając już o tym obrzydzeniu, według mnie to chyba normalny odruch. Nie chodzi o jakąś cnotliwość czy coś, raczej o naruszenie prywatności, przynajmniej w moim odczuciu. Cóż, myślę, że Fabs już tylko pogorszył sprawę swoim zachowaniem. Ja, będąc w sytuacji Sary, chyba bym się stamtąd wyprowadziła, nie mogąc znieść towarzystwa Cesca :D Kurcze, może będę dziwna, ale mam nadzieję, że mu się nie da. Zdecydowanie kibicuję Juanowi ;) Pozdrawiam :)
    PS: Rozumiem, będę cierpliwie czekać na jakąś nową notkę na SF. Dobrze, że trafiłam tu i ta historia mi osłodzi to czekanie :D Jeśli nie masz pomysłów, to rzeczywiście, nic na siłę, bo to nigdy się nie udaje. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam na rozdział numer dziewięć na nigdy-nie-bede-twoja.blogspot.com. Pozdrawiam :)

      Usuń
  9. Heh Cesc niby się stara o Sarę a posuwa jakąś laskę ścianę obok... Niech się koleś zastanowi trochę, jak on ma odbudować to co między nimi było jak ona widzi takie sceny, teraz w cale się nie dziwię, że to koniec przyjaźni... Ja bym go chyba zabiła, tylko słów zapewnień po co? Żeby teraz cierpieć jeszcze bardziej? Na jej miejscu bym się wyprowadziła od nich, a przynajmniej na ten czas aż Cesc nie opuści tego lokum. Palant po prostu. Bardzo podoba mi się ta historia i czekam na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  10. Cesca to się nie ogarnie. Mam nadzieję, że zmądrzeje, bo tak bardzo chce wiedzieć go razem z Sarą. A przy okazji: Wielbię to opowiadanie, no wielbię. Cudowne jest. Czekam na kolejny =]

    OdpowiedzUsuń
  11. IDOTA, IDIOTA, IDIOTAAA... dlaczego faceci musza głównie myśleć tym czym nie powinni? Ugh... A już był na dobrej drodze! Na miejscu Sary raczej bym mu tego nie wybaczyła, a wróciła do Londynu, do Juana i zapomniała o tym niewyżytym seksualnie kretynie. Nie wiem co musiałby zrobić, żeby Sara mu teraz wybaczyła, ale jeśli mu zależy to lepiej niech sie postara.

    OdpowiedzUsuń