piątek, 19 października 2012

Rozdział 1



Co czuje człowiek leżąc i  patrząc w sufit? A co może czuć osoba, która czuje się w pełni spełniona i oddaje się tej samej czynności? Odpowiedź na to drugie pytanie z pewnością znała Sara Busquets Burgos. Od dobrych kilkudziesięciu minut uśmiech nie schodził jej z twarzy. Sama przed sobą mogła przyznać, że w ciągu zaledwie pół roku dokonała wszystkiego, co teraz definiowało aktualnie jej życie. Świeżo po studiach zdecydowała się na ten wyjazd do Londynu, tu znalazła pracę w jej zdaniem najlepszym  angielskim klubie. Urządziła się tu, w swoim nowiuteńkim mieszkanku w dzielnicy sąsiadującej z londyńską Chelsea. A teraz? Teraz jej głowę zaprzątał on. On i jego uśmiech. On i jego ciepłe słowa. On i ich wczorajsze spotkanie. Głowy nie zaprzątał jej nawet brak przelewu za wynajem jej barcelońskiego mieszkanka od studentów medycyny. Nie, teraz liczył się on. Zdecydowanie to dzięki niemu tak szybko odnalazła się w londyńskiej rzeczywistości, a szare uliczki nabrały nagle niesamowitych kolorów. Patrzyła teraz na żyrandol wiszący tuż nad nią myślami będąc, wciąż przy tym chłopaku noszącym na co dzień numerek 10 na swojej koszulce klubowej.  Nie przeszkadzał jej już nawet telefon dzwoniący po raz setny tuż przy jej uchu. Była szczęśliwa i teraz to się liczyło. Nie czuła już nawet potrzeby rozmowy ze swoim bratem.
-Co chcesz? - zaśmiała się do słuchawki odbierając w końcu połączenie.
-Sara... - głos jej brata sprawił, że jej uśmiech powiększył się jeszcze bardziej, o ile to możliwe. - Ratuj starszego braciszka.
-Co się dzieje? - podniosła się podchodząc do okna i obserwując z niego codzienny zgiełk stolicy.
-Gran Derbi, mówi Ci to coś? - usłyszała jego nieśmiałe pytanie. - Gramy w weekend, przylecisz?
-Mam tu trochę roboty - burknęła pod nosem. - Papierki mnie gonią.... Muszę to załatwić przed świętami.
-Papierki? - zaśmiał się. - Myślałem, że miałaś tam masować męskie ciała, a nie....
- Tak też robię głuptasie. - westchnęła siadając na parapecie. - Ale dokumentacja lekarska sama się nie uzupełni. Wpadnę na święta, nie wezmę teraz wolnego, kasa na czynsz sama się nie zarobi.
-A myślałem, że tatuś Ci prześle - nawet słysząc go przez telefon wiedziała, że na jego twarzy maluje się teraz cwaniacki uśmieszek.
-Doskonale wiesz, że nie należę do córeczek tatusia i po byle funta nie biegam do naszego ojczulka - westchnęła wchodząc do kuchni i nastawiając wodę na herbatę.
-Wiem, wiem. Droczę się z Tobą - przyznał defensywny pomocnik. - Co się z Tobą dzieje ostatnio, hm?
-Jestem szczęśliwa, Busi - uśmiechnęła się do samej siebie uważnie oglądając swoje paznokcie.
-Nie mów mi, że Ty też... - jęknął dość zrezygnowany.
-Hm? Co masz na myśli? - dziewczynę widocznie zaciekawiło stwierdzenie jej starszego brata.
-Pique biega zakochany, Fabs lata z głową w chmurach, jeszcze teraz Ty....
-Braciszku i na Ciebie przyjdzie czas. - zaśmiała się zalewając herbatę wrzącą wodą. - Geri się zakochał? No nie wierzę....
-Przyjedź i sprawdź - zawtórował jej swoim śmiechem. - A nie, nie sprawdzisz... Bo nie spędza z nami prawie wcale czasu.
-Ja mu pokażę - rzuciła, wciąż dusząc w sobie chichot. - Porozmawiam sobie z nim w święta.



~*~

Siedział oglądając derby pomiędzy jego byłym klubem, a jednym z lokalnych przeciwników. Tego popołudnia mierzyły się ze sobą jedne z największych klubów w Anglii. Zawsze, kiedy tylko miał wolne, włączał mecze Arsenalu, by móc choć w ten sposób okazać wsparcie swoim kolegom. Była około 20 minuta meczu, kiedy po faulu jednego z zawodników Kanonierów na boisku wylądował Mata. Wtedy właśnie dostrzegł ją. Wraz z resztą sztabu klubowych lekarzy podeszła do chłopaka zwijającego się z bólu. Przez chwilę myślał nawet, że to jego wyobraźnia płata mu takiego figla, przecież wrócił tu w głównej mierze dla niej, jednak kiedy podczas jednego ze zbliżeń dostrzegł jej twarz, jej uśmiech. Już wtedy w stu procentach był pewien, że to właśnie siostra jego kumpla. Zauważył jeszcze jedno... Zamiast zacząć skupiać się na meczu i piłce krążącej po boisku, on szukał jej z nadzieją, że ujrzy ją gdzieś za linią końcową boiska. Zdecydowanie to był jeden z lepszych dni... Mimo, że na szklanym ekranie, to jednak miał okazję ją zobaczyć. Uśmiechnął się sam do siebie, by po meczu sięgnąć po laptopa, na którym to zamierzał sprawdzić czy aby na pewno jego oczy się nie pomyliły.  Przewertował kilka odpowiednich stron i bez problemu odnalazł szukany wynik. Nie mylił się. Uciekła przed nim do Londynu.... Do miasta, w którym spędził ostatnie osiem lat. Poczuł się teraz jak zgnieciony kawałek papieru, który następnie zostaje ciśnięty na dno biurowego kosza. Czuł jak coś w nim pęka. Jak jego światopogląd właśnie zaczyna się rujnować. Czy to możliwe, żeby czuł do niej nadal coś aż tak silnego? Czy to możliwe, żeby przez te osiem lat rozłąki nie stała mu się ani w jednym calu obojętna? Podniósł się z kanapy łapiąc kluczyki leżące na stoliku. Ruszając w stronę drzwi przejrzał się jeszcze lustrze upewniając się, że może wyjść w takim stanie z domu. Nie zwrócił uwagi na poczochrane włosy, po prostu skierował się do swojego Audi, a następnie udał do najlepszego przyjaciela. Gerard powitał go około 20 minut później z otwartymi ramionami i uśmiechem na twarzy. Dziwił się skąd ten chłopak ostatnimi czasy bierze tyle pozytywnej energii. Miał jakieś swoje prywatne źródło, którym nie chciał się podzielić, a teraz właśnie Cesc go potrzebował.
-Pique - rzucił zajmując wolne miejsce na kanapie. - Co powiesz na to, żebyśmy pojechali na jakieś dupeczki?


~*~


Był 20 grudnia. Do Wigilii pozostały równo cztery dni, wystarczająca ilość czasu na zakup prezentów dla bliskich osób. Wysiadała właśnie ze srebrnego samochodu Juana, podczas gdy on zaczynał wyciągać z bagażnika jej walizki.
-Może jednak zatrzymasz się na noc? - oparła się o jego samochód uważnie mu się przyglądając.
-Spokojnie - zaśmiał się zamykając klapę bagażnika. - Za 5 godzin będę w domu.
-Nie jesteś zmęczony? - podeszła bliżej niego swoją dłonią delikatnie przejeżdżając teraz po jego skroni. - Wiesz z Londynu jest trochę drogi samochodem, a Busi na pewno nie będzie miał nic przeciwko...
-Nie będę go martwił - uśmiechnął się ujmując swoimi dłońmi jej twarz, a następnie składając na jej ustach przelotny pocałunek. - Odwiozłem Cię bezpiecznie do brata, widzimy się po świętach.
-Zadzwoń jak dojedziesz - uśmiechnęła się do niego wspinając lekko na palce.
Miała go właśnie pocałować, kiedy usłyszała głos swojego brata nawołującego ją ze schodków przed domem. Obróciła się przodem w stronę budynku i wtedy dostrzegła tam nie tylko Sergio, ale też jego. Stał tam i uśmiechał się do niej równie pewnie jak jej brat. Po chwili obaj ruszyli w jej stronę, by zabrać jej walizki. Poczuła się niepewnie nie tylko ze względu na to, że nie wiedziała jak pożegnać się z Matą, ale też ze względu na fakt, że był tu Cesc. Gracz angielskiej Chelsea musiał to zauważyć, bowiem pochylił się tylko nad nią i ucałował ją w policzek, szepcząc krótkie "Pa", a następnie witając się z kolegami z reprezentacji. Grudzień 2011 właśnie kręcił jej w głowie. Zarzuciła swoją torebkę na ramię ruszając w stronę domu. Po chwili zrównał się z nią Fabregas ciągnący jedną z jej walizek.
-Cześć - uśmiechnął się do niej wystawiając na wierzch swoje śnieżnobiałe zęby. - Jak podoba się Londyn?
-Daruj sobie - bąknęła przyspieszając nieco kroku, ten jednak sprytnie ją dogonił.
-Wiesz po co tu przyleciałem? - zaśmiał się uważnie jej się przyglądając.
-Żeby mnie wkurzać? - spojrzała na niego kątem oka. - Niestety się nie udało... Minęliśmy się.
-No właśnie - poczuła jak zaciska swoją dłoń na jej nadgarstku. - Minęliśmy się, wiesz coś o tym?
-Tylko tyle, że przez Ciebie musiałam zrezygnować z pracy w Barcelonie - warknęła mrużąc nieco oczy i po raz pierwszy od tak dawna spoglądając mu prosto w twarz.
-Nie musiałaś - wciąż trzymał ją za przegub dłoni nie chcąc puścić.
-Musiałam... - szeptała przez zaciśnięte zęby, żeby nie wydać z siebie najmniejszego krzyku i nie zainteresować tą rozmową Busiego. - Myślałeś, że po tym wszystkim spojrzę Ci tak po prostu w twarz? Że jak przyjdziesz do mojego gabinetu na testy, albo jakiś głupi masażyk to będę mogła z kamienną twarzą go zrobić? Jesteś na prawdę naiwny Cesc....
Po tych słowach brunetka wyrwała swoją rękę z jego uścisku i przyspieszonym krokiem skierowała się do środka, by następnie opaść na kanapie w salonie.
-Może i byłem naiwny - nie dawał jej spokoju, a teraz właśnie wszedł  do domu defensywnego pomocnika. - Ale do jasnej cholery, przyleciałem tu głównie dla Ciebie. Stęskniłem się za Tobą. - zajął miejsce obok niej uważnie jej się przyglądając. - Brakowało mi Twojej obecności.
-A mi Twojej nie - warknęła zaciekle spoglądając w jego oczy. - Świetnie sobie radzę, a ten wyjazd to najlepsze co mogło mi się przytrafić.
-Sara... - jego szept zadudnił jej w głowie, przymknęła powieki chcąc zagłuszyć to echo odbijające się od komór jej mózgu.
-Mam kogoś - rzuciła jakby od niechcenia. - Nie możesz mnie traktować jak taniej dziwki, która przy pierwszym spotkaniu po ośmiu latach wpadnie Ci najpierw w ramiona, a potem wejdzie do łóżka.
-Nie traktuję Cię tak - rzucił, wciąż uważnie jej się przyglądając. - Zostań znowu moją przyjaciółką.
-O doskonale! - wykrzyknęła z niespodziewanym entuzjazmem. - W końcu się przyznałeś, że zawsze byłam tylko Twoją przyjaciółką. Co za ironia losu! Ty już raczej nie zostaniesz moim przyjacielem.
-Sara... - podsunął się bliżej niej, a swoją dłoń położył na jej ramieniu. - Przecież wiesz jak bliska mi jesteś.
-Sergio?! - odsunęła się od Hiszpana oglądając się do tyłu i szukając wzrokiem brata. - Masz coś do jedzenia? Albo nie! Zamówmy pizzę!
-Jasne! - chłopak wszedł właśnie do domu.- Zagadałem się trochę z Matą. Dawno go nie widziałem. Słyszałem, że nieźle sobie radzisz siostra.
-W jakim sensie sobie radzę? - spojrzała na niego podejrzliwie, czując na sobie, wciąż wzrok byłego chłopaka.
-No wiesz... - widziała jak Sergio specjalnie przeciąga swoją odpowiedź chcąc coś z niej wyciągnąć. - Podobno cała kadra Chelsea chwali sobie Twoje ręce. Będę teraz jeszcze bardziej ubolewał nad tym, że odrzuciłaś ofertę Barcy.
-Tam jestem znana jako Sara Busquets- westchnęła ciężko.- Nie jako Sara Busquets siostra Sergio, sławnego piłkarza reprezentacji Hiszpanii, wychowanka Azulgrany. Nie jestem też znana jako Sara Busquets, córka Carlesa Busquetsa, byłego bramkarza Katalonii. Jestem sobą, braciszku.
-Cieszy mnie to. - zaśmiał się zajmując wolne miejsce na kanapie obok dwójki już tam siedzącej. - To co, zamówię tą pizze?
Dziewczyna spojrzała teraz na ekran telewizora, na którym Cesc zmieniał, co chwilę jakiś kanał. Czuła, że jest wkurzony, na jego miejscu też by była. Ale przecież taka była prawda, nie mogła mu obiecać, że zostanie jego przyjaciółką, skoro czuła do niego w dalszym ciągu urazę. Czuła do niego żal, dlatego teraz beznamiętnie wgapiała swój wzrok w szklany ekran. Sergio rozmawiał przez telefon składając odpowiednie zamówienie, a Cesc skakał po programach. Sara rozłożyła się wygodniej na kanapie, po chwili czując na swojej dłoni jego dotyk. Szczelnie okrył jej dłoń swoją. Nieustępliwie patrzyła w telewizor czekając, aż któryś z nich przerwie tą krępującą ciszę i jego krępujący dotyk. Oczekiwała choćby głupiego stwierdzenia "pizza będzie za pół godziny". Niby tylko 5 zbędnych słów, w tym momencie potrzebowała ich jak wędrowiec wody na pustyni. Poczuła jak palce chłopaka wciskają się między palce jej dłoni, przymknęła powieki. Nie chciała pokazać nic, mimo, że w jakimś stopniu brakowało jej choćby tych najprostszych gestów z jego strony. Teraz powoli wypełniał miejsce, które wciąż pozostawało puste. Mimowolnie jej dłoń spoczęła teraz na jego, palcami odnajdując jego nadgarstek i wtedy... Poczuła jakiś dziwnie znajomy rzemyk, a na nim kawałek wiszącego srebra. Spuściła wzrok, tak by móc na spokojnie obadać to, co chłopak nosi na ręku. Literka 'S'. Bliźniacza do tej 'C' leżącej, gdzieś na dnie jej torby. Gwałtownie podniosła się z kanapy uciekając do swojego tymczasowego pokoju znajdującego się na piętrze, rzucając uprzednio krótkie "Przepraszam". Znowu czuła się jakby zagubiła się w jakimś labiryncie, z którego nie było wyjścia.

~*~

Siedział na tej kanapie uważnie przyglądając się miejscu, w którym pozostał po niej tylko wygnieciony kawałek obicia i torebka leżąca na podłodze. Przerzucił wzrok na swojego przyjaciela. Ten wzruszył tylko ramionami w geście zdziwienia.
-Ciekawe za ile zbiegnie wściekła - rzucił Sergio lekko się uśmiechając. - Raz, dwa, trzy....
Cesc spojrzał teraz na schody, po których już niósł się odgłos jej stóp.
-Do jasnej cholery! - jej głos melodyjnie niósł się teraz po całym domu. - Czemu mi nie powiedziałeś, że mam jechać do hotelu? Jak mieszkacie razem to mogłeś mnie uprzedzić!
Śmiech piłkarzy rozległ się po parterze, dopiero teraz starszy z nich zdał sobie sprawę z tego, że faktycznie pokój gościnny zajmują jego rzeczy. Zatrzymał się na jakiś czas u kumpla, ze względu na remont u siebie. Widział jak naburmuszona stoi na przedostatnim stopniu i spogląda to na niego, to na brata. Zaczął się podnosić, by skierować się w jej stronę, a następnie zgrabnie wyminąć ją i wspiąć się na górę, jednak wyprzedził go Busi.
-Weź drugi pokój gościnny - rzucił próbując pohamować swój śmiech. - Fabs tymczasowo mieszka w tamtym.
-Mogłeś mnie uprzedzić - usłyszał jej warknięcie, a dopiero potem dostrzegł jej wkurzoną twarz.
Wciąż śmiejąc się podszedł do niej odgarniając jej włosy z twarzy.
-Chyba się jakoś dogadamy - zaśmiał się mijając ją i kierując się na górę. - Aha, Busi nie wspomniał, ale mamy wspólna łazienkę!
Pospiesznie wbiegł na górę uciekając tym samym przed goniącą go brunetką.
-Cesc ja Ci kiedyś coś zrobię! - jej wściekły głos rozniósł się jeszcze echem po jego pokoju, a następnie opadł na łóżko zalewając się łzami wywołanymi śmiechem. Sam sobie dziwił się, że tak sprytnie uknuli to z Sergio. I o tyle, o ile remont autentycznie odbywał się w jego domu, to jednak mógł tam mieszkać przez jakiś czas. Jednak oboje wiedzieli, że to najwyższy czas na to, żeby Katalończyk pogodził się z brunetką, a przecież tylko mieszkanie pod wspólnym dachem może im to ułatwić. Bądź, co bądź brakowało mu jej obecności. Teraz, przebywając z nią te kilka minut od razu poczuł się lepiej. Nie przeszkadzała mu nawet jej niechęć do jego osoby. Była dla niego jak napój energetyczny w przerwie meczu, jak zawodnik tej samej drużyny asystujący mu przy bramce, jak kapitan drużyny pobudzający ją do dalszej walki. Właśnie teraz go do niej pobudziła. Widział, że musi walczyć i mimo, że ta walka może być czasochłonna i męcząca, to przecież chce ją na nowo do siebie przekonać. Już widział, że te ziarenko miłości jakie w nim zaszczepiła osiem lat temu, nadal pozostało gdzieś na dnie jego serca. W mniejszym lub większym stopniu, jednak wciąż jej potrzebował. Każdy człowiek ma własne potrzeby. On też je miał. Jego potrzebą była właśnie ona.

________________________________________________________________
Nie jestem przekonana, co do tego rozdziału zwłaszcza, że zupełnie nie chcący mój prolog wywarł na Was aż takie wrażenie. Nakopałam sobie samej próbując teraz to przebić. Mam nadzieję, że jednak ten rozdzialik Was nie zniechęci i nadal będziecie czytać. Pozdrawiam.

15 komentarzy:

  1. Oj, na pewno nie zniechęcił. Raczej zaczęcił, bo sytuacja daje niesamowite pole do popisu. Kilka dni spędzonych wspólnie pod jednym dachem...
    I jeszcze jedno, nie wiem ,czy już to mówiłam, ale dziękuję Ci bardzo za Juana w tym opowiadaniu. Odkąd obejrzałam na ciachach "Hiszpański wieczór piłkarzy Chelsea" po prostu uwielbiam tego piłkarza. oby go było jak najwięcej:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja nie mogę znieść zerkania na moje 'byłe miłości' a co dopiero mieszkanie pod jednym dachem!

    Cóż mam powiedzieć.. podoba mi się, cholernie mi się podoba jak zwykle. :)
    Czy Ty też masz tak, że łatwiej pisze Ci się pierwsze notki? Ja takich pierwszych notek napisałam już z milion, wychodziły super tajemnicze, wciągające i tak dalej, a każda kolejna wydawała mi się bardziej prostacka i przewidywalna. Chyba stworzę bloga z samymi prologami i epilogami. :D

    + oczywiście ciekawa jestem jak rozwinie się sytuacja między Cesciem i Sarą, zastanawiam się też komu będę kibicować w tym trójkącie, bo do obu panów mam słabość. :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja muszę się przyznać, że bardzo czekam na nowość na gunner-love, nie wiem nawet czy nie bardziej niż tutaj. :) Chociaż ciężko byłoby mi wybrać z tych dwóch to bardziej wciągające, zwłaszcza, że są na różnych etapach- tutaj pierwszy epizod, tam już ósmy. :) ja sobie mówię, że nie będę dodawała nowości tak często, a tu proszę.. prawie codziennie coś skrobnę. zero tajemniczości, napięcia.. :D hahah

      Cóż.. powodzenia Ci życzę i weny oczywiście, żeby notki spod Twojej klawiatury pojawiały się nieco częściej. :))

      Usuń
    2. Ja też z jednej strony cieszę się, że tak łatwo przychodzi mi to pisanie. Jednak na początku, zanim się za to zabrałam, obiecałam sobie że ta historia będzie taka dopracowana, wypucowana, idealna. A teraz? Jak tylko wyskrobię coś w notatniku szybko czytam jeden raz i dodaję, ciekawa opinii o danym odcinku :P

      Tak to jest, jak jest się w gorącej wodzie kąpaną. :P

      Usuń
  3. ja będę czytać zawsze! :D Lubię Busquetsa ^^ ciekawa jestem jak to się dalej potoczy z Fabregasem ... hmm. Widać, że jego osobą ją BARDZO WKURZA - delikatnie mówiąc, oczywiście xD
    czekam na nowość :**

    OdpowiedzUsuń
  4. Ile ja na to czekałam.. ;)
    Świetny rozdział, czekam, czekam : *

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział, oczywiście, mnie ZACHĘCIŁ, a nie zaczęcił, jak napisałam w poprzednim komencie. Przepraszam, literówka mi się wkręciła:P
    Co do Chelsea, to też uważam, że to zło, ale jeślibym miała wskazać kilka nazwisk z tego klubu, do których czuję coś, co od biedy można nazwać lubieniem, to między innymi wskazałabym Matę, może jeszcze Lamparda i dawniej Drogbę.

    OdpowiedzUsuń
  6. Oczywiście, że rozdział zachęcający, aż przyjemnie czytywać takie właśnie rozdziały. Reakcja Sary kompletnie mnie nie dziwi, bo zareagowała dość normalnie w takowej sytuacji. Z kolei Sergio i Cesc sprytnie uknuli wątek z remontem mieszkania pomocnika. Myślę jednak, że Busguets nie powinien ingerować pomiędzy tą dwójkę. Przyjdzie odpowiedni czas, kiedy będą potrafili się w końcu porozumiewac ludzkim językiem i zintegrować.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  7. Zabiłabym brata gdybym dowiedziała się, ze zaplanował coś takiego. Żyć pod jednym dachem ze swoim byłym do którego w dodatku wciąż wyraźnie żywi się jakieś uczucia? Nie najfajniej. Ale te realcje między nią a Cescem są swojego rodzaju urocze, przykładowo to trzymanie dłoni. No i fakt, że Fabregas dalej nosi tą zawieszke... Cholera zależy mu! Nie pozostaje nic tylko trzymać za niego kciuki ;)
    A tymczasem zapraszam na nowy u mnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. No to nieźle urządziłaś Sarę... Ja pierdolę, współczuję jej. Odniosłam wrażenie, że Cesc nie widzi jak bardzo ja skrzywdził. Unikała go osiem lat, a on nagle zapragnął się z nią zaprzyjaźnić. Niech mu będzie, że Sara jest dla niego ważna, ale może trochę wolniej, delikatniej?

    OdpowiedzUsuń
  9. Prolog był świetny, a rozdział, no cóż...Ty mnie chyba nigdy nie rozczarujesz ;D Lubię czytać twoje opowiadania, a że każde jest tak samo pasjonujące, to spędzam nad tym trochę czasu :D
    Biedna Sara...próbuje zapomnieć, ma teraz Juana, a tu znów wraca Cesc. No cóż, mam nadzieję, że jakoś te ich relacje się poprawią. Nie ma to jak szatańskie plany piłkarzy :D
    Do kolejnego :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Chelsea, oj ciężko będzie mi się do tego przekonać, bo nie znoszę Chelsea. :P No ale jakoś to przeboleję. Szkoda mi Sary, że już ułożyła sobie jakoś życie, ma tego Matę, a tutaj nagle dowiaduje się, że ma mieszkać pod jednym dachem z Cesciem. Też bym była wściekła! xD
    [http://rok-w-raju.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  11. Zapraszam na trójkę drugiej serii. ;)
    [http://rok-w-raju.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  12. Chyba sobie kpisz! ;p Ten rozdział jest genialny! Jak i całe to opowiadanie, tak, jestem pewna ; ) Cesc i Sara, jak oni się będą teraz tolerować? Tak po po prostu po tym wszystkim. Ale wspólne mieszkanie na pewno przywoła setkę wspomnień, prędzej, czy później coś się między nimi znowu wyklaruje. ; )

    Pozdrawiam gorąco i zapraszam na przedostatni odcinek na www.bataille.bloog.pl

    OdpowiedzUsuń
  13. mnie nie rozczarowalas, wrecz przeciwnie:))
    czekam na nastepny!

    zapraszam na 14!
    karim-and-love-story.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń