Sabadell. Małe miasteczko leżące na północ od Barcelony. 30 minut drogi do stolicy Katalonii, 40 minut do innej małej katalońskiej miejscowości - Arenys de Mar. Chcąc nie chcąc osoba wybierająca się właśnie do jednego z tych miasteczek musiała przylecieć najpierw do Barcelony. Barcelony tętniącej życiem i bordowo-granatowymi barwami. Zbliżały się święta wielkanocne, a ona po raz kolejny skorzystała z kilku dni wolnych, które mogła wziąć w ciągu roku. Potrzebowała odpoczynku od dość pochmurnej Anglii. I mimo, że zostawiała w niej chłopaka, którego kochała, czuła, że musi spędzić choć trochę czasu z rodziną. Dlaczego zatem Sara nie poinformowała swojego brata o przylocie do stolicy Katalonii? Dlaczego to nie jego poprosiła o odbiór z lotniska? Może zwyczajnie bała się, że razem z nim na lotnisko zwali się właśnie on - Cesc Fabregas. Nie chciała go spotkać. Jedyne o czym marzyła to fakt, żeby jej przyjazd tutaj został przemilczany. Ciągnęła właśnie za sobą swoją walizkę, kiedy dopadł do niej chłopak. Z uśmiechem na twarzy wyciągnął z jej dłoni rączkę od bagażu uprzednio całując ją w policzek.
-Dawno Cię tu nie widziałem - usłyszała jego śmieszny marokańsko-holenderski akcent i próbę sklejenia zdania w jej ojczystym języku.
-Cieszę się, że po mnie przyjechałeś - zaśmiała się poprawiając torebkę na swoim ramieniu. - Ale pamiętasz...
-Ani słowa Busiemu - wyprzedził ją wyszczerzając swoje zęby w uśmiechu, a następnie spoglądając na nią swoimi ciemnymi tęczówkami. - Nie wiem tylko czemu, przecież i tak spotkacie się na te Wasze święta.
-Nadal nie zmieniłeś do nich nastawienia? - spojrzała na niego podejrzliwie, po chwili kręcąc głową. - Załóżmy, że chcę zrobić mojemu braciszkowi niespodziankę. To co, masz czas i podwieziesz mnie czy mam jednak szukać sobie innego środka transportu?
-Siłownia dzisiaj zaliczona, pani doktor - zasalutował jej uśmiechając się przy tym. - Jutro kolejna. Przy dobrych wiatrach niedługo wrócę na boisko.
-Wariat! - zaśmiała się klepiąc go lekko w ramię i kierując razem z nim w stronę parkingu.
-Zostań na obiad - zaśmiała się widząc zakłopotaną minę chłopaka.
Jej mama właśnie w geście podzięki za przywiezienie jej ukochanej córeczki z lotniska zaproponowała Holendrowi ciepły, domowy i hiszpański posiłek. Wiedziała, że piłkarz nie umiał odmawiać, dlatego teraz jeszcze szerzej się uśmiechnęła szturchając go w ramię.
-Nie daj się jej prosić - rzuciła szeptem, sprawiając, że jego zagubiony wzrok wylądował teraz na niej. - Mojej mamie nie można odmawiać...
-Będę chyba musiał... - westchnął ciężko nie próbując już nawet rozmawiać po hiszpańsku.
-Zjesz i pojedziesz.. - położyła swoją dłoń na jego ramieniu. - Proszę...
Pokiwał głową, a następnie poszedł w ślady brunetki i podobnie jak ona ściągnął buty. Stęskniła się za nim. Od zawsze był jej przyjacielem, ale teraz potrzebowała go chyba jak nigdy.
-Co tu robi samochód Afellaya? - Cesc zmarszczył brwi i podejrzliwie spojrzał na swojego przyjaciela.
-Skąd ja mogę wiedzieć?! - Busi odpiął pas i wysiadł z Audi niższego z nich. - Myślisz, że ma romans z moją mamuśką?
-Hahaha... - Cesc wybuchł niekontrolowanym śmiechem, jednak widząc spojrzenie kolegi momentalnie spoważniał. - Ty chyba nie mówisz serio?
Od zawsze wiedział, że Busquets ma nierówno pod sufitem. Nie sądził jednak, że aż tak nierówno. On sam nigdy nie podejrzewałby swojej mamy o romans z żadnym, ale to żadnym z jego kolegów z drużyny. Ba, nie podejrzewałby jej nawet o romans, z którymkolwiek z członków sztabu. Podczas gdy Busi właśnie głośno wyjawił swoją obawę.
-Jesteś nienormalny - rzucił łapiąc za klamkę prowadzącą do rodzinnego domu przyjaciela. - Na prawdę jesteś bardziej nienormalny niż sądziłem.
-Mamo! - wyższy z nich posłał głupią minę do swojego przyjaciela, a następnie kontynuował. - Jestem! Potrzebujesz czegoś? Mogę pojechać do sklepu!
Cesc wybuchł teraz śmiechem, który tłumił w swojej dłoni. Stał tyłem do przedpokoju, przodem do Busquetsa i próbował pohamować łzy lecące z jego oczu. Łzy śmiechu, które za nic nie chciały przestać lecieć, przez co wyglądał jak płaczący królik.
-Busi! - do jego uszu dotarł tak dobrze znany mu głos, poczuł jak paraliżuje go jakieś dziwne uczucie, a on tylko mimowolnie robi duże oczy, patrząc na przyjaciela. - Cześć braciszku.
Dziewczyna rzuciła się na szyję brata i mocno go uściskała. Dopiero kiedy odsunęła się od niego jej oczom ukazał się Cesc. Stał tam i przyglądał się całej tej sytuacji.
-Co on tu robi? - rzuciła nieco ciszej posyłając chłopakowi wymuszony uśmiech.
-Wpadliśmy na obiad. Mama nas zapraszała kilka dni temu - rzucił stanowczo, nie próbując nawet ukryć tej rozmowy. - A ty? Co tu robisz? I czemu pod domem stoi samochód Afellaya?
Posłał jej podejrzliwe spojrzenie wyposażone w charakterystyczny uśmieszek. Każdy, nawet ten kto nie znał Busiego, wiedziałby, że ten piłkarz wymyślił właśnie swoją własną teorię na temat całego wydarzenia.
-Odebrał mnie z lotniska. - westchnęła ciężko, by następnie zaśmiać się pod nosem. - Mama zaprosiła go na obiad.
-No tak! - Busi złapał ją pod ramię i skierował się w stronę salonu. - Przywiózł ukochaną i jedyną córeczkę mamusi, więc musiała go zaprosić na obiad. Może ona ma nadzieję, że wy... znowu razem... Hm?
-Przestań! - żachnęła się klepiąc go lekko w ramię. - Jestem szczęśliwa w Londynie. Tam jest mi naprawdę dobrze.
Śniadania wielkanocne mają swoją tradycję nie tylko w Polsce. W Hiszpanii cały Wielki Tydzień jest obchodzony dosyć hucznie. Dlatego kiedy w świąteczną niedzielę cała rodzina Busquetsa spotkała się w rodzinnym domu w Sabadell nikt nie był zdziwiony, że pojawiła się i Sara.
-Dostałam nową pracę - dziewczyna rzuciła sięgając teraz po jedną z potraw przygotowanych przez jej mamę.
-Wspaniale. Gdzie? - tylko jej mama wykazała się nadspodziewanym entuzjazmem i z radością przyjęła nowinę swojej jedynej córki. - Wrócisz do Barcelony?
-Nie. - zaśmiała się spoglądając teraz na Sergio, który właśnie ładował sobie do buzi porcję swojej ulubionej sałatki. - Będę jeździć nawet więcej. Dostałam pracę z reprezentacją Hiszpanii...
Radosną nowinę przerwał odgłos krztuszącego się Busiego. Nic nie mówił po prostu kaszlał i uważnie jej się przyglądał. Popatrzyła na niego i pokręciła głową z niedowierzaniem, a następnie ostentacyjnie popukała się w czoło.
-Co z Chelsea? - wybełkotał po chwili.
-Pogodzę dwie prace... - ponownie się uśmiechnęła, a z jej spojrzenia można było wyczytać, że właśnie rozpływa się we własnych marzeniach. - Zresztą z chłopakami mam zacząć dopiero od zgrupowania przed euro.
-Jest kwiecień, a ty mi mówisz... - zbulwersowany głos pomocnika Barcelony przerwał jeszcze bardziej zdenerwowany ojciec.
-Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł - spojrzał na nią wymownie. - Nie puszczę Cię na zgrupowania z samymi facetami. I to jeszcze.... Takimi jak Twój brat.
-W klubie też pracuję z samymi facetami - założyła ręce na piersi.
-Ale mają na miejscu swoje dziewczyny, żony, kochanki i narzeczone. A tam... - przerwał na chwilę budując jeszcze większe napięcie przy rodzinnym stole. - Tam będą sami niewyżyci piłkarze. Oni nie będą widywać swoich dziewczyn... Stado napaleńców, kochanie.
-Tak - Sergio wyrwał się spoglądając na Sarę. - Zgadzam się. Tata ma rację nie możesz z nami pracować.
-Jezu, tato.... - brunetka wywróciła oczami, szukając jednocześnie wsparcia w swojej rodzicielce. - Po za tym nie jadę tam bez opieki. Będzie mój braciszek, Geri, Torres i Mata...
-Twój brat na pewno Cię nie przypilnuje - Busquets spojrzał na mnie i wystawił język. - Powierzę moje obowiązki Cescowi. Będzie Twoim turniejowym bratem. Tylko pamiętaj w rodzeństwie niektóre rzeczy są zakazane...
Ledwo wypowiedział swoje słowa, a w jego stronę poleciała zgnieciona żółtka serwetka, która do tej pory spokojnie spoczywała obok talerza dziewczyny.
-Ale z Ciebie świniak! - obruszyła się.
-Tak... - matka rodzeństwo po chwili wyrwała się z zamyślenia. - Jak Twój ojciec był na zgrupowaniu to piłkarze już wtedy byli zgrają niewyżytych mężczyzn.
-I wróciłaś cała - przerwała jej triumfalnie spoglądając na ojca.
-Tak cała, a nawet więcej niż cała. - spojrzała teraz przelotnie na Sergio. - Bo jego przywiozłam ze zgrupowania.
-Urodziłaś mnie na zgrupowaniu ojca?! - Busquets wydał z siebie głośne zapytanie, a w efekcie po chwili dało się słyszeć głuchy plask. Chwilę po tym ręka Sary zsuwała się z jej czoła.
-Pacanie.. - spojrzała z politowaniem na swojego kochanego braciszka. - Tata strzelił gola na tym wyjeździe.
-Jak to większość piłkarzy. - rzucił bez namysłu, ale po chwili na jego twarz wdarło się jakieś zakłopotanie. - Ale przecież tata był bramkarzem...
-Brawo, geniuszu - zaśmiała się, a w raz z nią jej młodszy brat i matka.
-Najwyżej Sara wróci w ciąży. - podsumował krótko wzruszając przy tym ramionami. - Ja i Aitor zostaniemy wujkami, a wy dziadkami...
-Przecież nie jadę się tam piep... - przerwała widząc mordercze spojrzenie swojego ojca. - Sypiać z piłkarzami.
W jadalni zapanowała cisza. Niezręczna rodzinna cisza w święta. Każdy wykorzystywał ją na konsumowanie swojej porcji posiłku. I zapewne trwałaby nadal gdyby nie Sara, która postanowiła powiadomić rodziców o swoich wieczornych planach.
-Wieczorem wychodzę - spojrzała na siedzącą na przeciwko niej mamę.
-Gdzie? - jej spojrzenie przywołał teraz głos ojca, który żądał od swojej córki wyjaśnień.
-Tatooo... - posłała mu spojrzenie proszące o litość. - Błagam Cię. Jadę do Barcelony. Nie wracam na noc.
-Oczywiście przyjechała na święta i już nawet nie będzie tutaj nocować. U kogo będziesz spać? - spojrzał na nią zarazem wyczekująco, jak i z po wątpieniem czy aby na pewno znajdzie sobie jakiś nocleg.
-U Busiego - zaśmiała się widząc zdezorientowaną minę brata. Minę z której wyczytała właśnie, że jej brat też ma jakieś plany na dzisiaj i niekoniecznie są one związane z jej osobą. - Zabierzesz mnie ze sobą, braciszku?
-Jasne... - bąknął pod nosem spoglądając na śmiejącego się Aitora, szukając w nim ostatniej deski ratunku. Nie dostrzegł jej, dlatego podniósł się od stołu łapiąc za swój telefon i opuścił jadalnię. Nie zdołał jednak wykręcić numeru, bo dopadła go ponownie fizjoterapeutka.
-Nie odwołuj - zaśmiała się kładąc dłoń na jego telefonie. - Nie będę spała u Ciebie, ale musiałam coś wymyślić. Przecież nie powiem rodzicom, że chyba będę spać u Alexisa albo Ibiego...
-U kogo? - zmarszczył brwi uważnie jej się przyglądając.
-Umówiłam się z nimi.. - spojrzała na niego swoimi ciemnymi oczami. - Alexis nie poleciał do Chile, a Ibi.. Wiesz, że on i tak siedzi w domu i nic nie robi.
-Okej... - westchnął ciężko ponownie wciskając telefon do kieszeni swoich spodni.
Oboje nie wiedzieli, że ta noc będzie zarówno dla panny Busquets, jak i pana Busquets nocą, która wiele odmieni. W końcu Wielkanoc to symbol nowego życia, a ich miało właśnie ulec zmianom. Nigdzie jednak nie było informacji o tym, czy będą to zmiany na lepsze.
_____________________________________________________________________
Kijowy rozdział, ale w końcu dodałam. Nie wiem dla mnie jest słaby. Może wam się spodoba. Pisało mi się ciężko, ale obiecuję, że jak dojdę do Euro to wszystko się rozrusza. I przepraszam za małą ilość Cesca, w końcu ostatnio cały rozdział był praktycznie o nim. I przepraszam za nadmiar dialogów... Nie na pewno nie polubię tego rozdziału. Pozdrawiam i do kolejnego!
Mi się podoba :P Niby taki lekki, przyjemny, ale zapowiada liczne zmiany. Będzie się działo xD I Ibi wreszcie się pojawił :P Miło, miło. Ibiego nigdy nie za wiele.
OdpowiedzUsuńRozmowa o niewyżytych piłkarzach jest genialna! Tak we fragmencie nie skumałam o co chodziło, ale całość prezentuje się świetnie. Z Busim rzeczywiście jest coś nie tak...
Gadasz, rozdział baaardzo fajny :)
OdpowiedzUsuńA ja myślałam, że to będzie historyjka z Sarą i jej dwoma adoratorami, a tu proszę. Jeszcze Alexis i Ibi się wmieszają..Jedni w moich ulubionych graczy Barcelony (pomijając fakt, że z Barcelony uwielbiam wszystkich) <3
Nie mogę się doczekać. A tak na marginesie: Sergio mnie przeraża.
Co Ty mówisz, nie jest źle. A jeśli chodzi o dialogi, to ja poproszę więcej takich, jak dziś, bo rozkminy Cesca, albo późniejsze rozmowy przy śniadaniu o bandzie niewyżytych piłkarzy rozwaliły mnie na maxa:DDD
OdpowiedzUsuńŻe Cesca mało, to fakt, ale myślę, że w następnym to wszystko nadrobisz:)
Hahah reakcje na nową pracę Sary the best. Serio, lubię te dialogi! :D
OdpowiedzUsuńPełna konspira z tym przylotem, bardzo dobrze rozegrane, insynuacje Busiego... Ej, on serio ma cos nie tak ze zwojami mózgowymi :P
Poza tym jestem bardzo ciekawa co przyniesie ten wieczór, który Sara spędzi z przyjaciółmi. Jestem bardzo ciekawa.. Na pewno nastąpi jakis przełom i ja już na niego czekam. :D
Dialogi są potrzebne, rozładowywują napięcie, nie masz co przepraszać:D Jest jak zwykle super:D
pozdrawiam + zapraszam na nowość na ostatni-skok jeśli masz ochotę:P
http://once-fcb.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńZapraszam
Are you motherfucker kidding me right now! No po prostu kocham to opowiadanie. Jako że całą noc nie spałam, więc zaczęłam czytać GS i nie wiem... Jak można tak dobrze pisać??!! No jak??!! Jestem cholernie zazdrosna! Do 4 nad ranem pochłonęłam całe opowiadanie i jestem głodna dalszego ciągu. Moje opowiadania przy twoich wyglądają żałośnie. Jezu... No po prostu nie mam słów by wyrazić mój zachwyt tym opowiadaniem!!!!!
OdpowiedzUsuńCzasami się gubiłam w niektórych wątkach, ale to może dlatego że nie znam FC Barcelony. Jedynymi osobami którą są mi znane to Pique, Cesc.
Oddaj mi trochę swojego talentu...
Pozdrawiam N.
faktycznie,w porównaniu do poprzednich postów tej wypadł troszkę blado, ale i tak jest świetny ;-)
OdpowiedzUsuńxx
Hahaha, uśmiałam się jak głupia czytając rozmowę Sary z ojcem. Faktycznie, za mało Cesca ale mam nadzieje, że w następnym rozdziale pochwali się jakąś ciętą ripostą. Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział.
OdpowiedzUsuńW wonej chwili zapraszam na : epic-memories.blog.pl i un-lugar-seguro.blogspot.com. Pozdrawiam, Laurel !
świetny był ten rozdział! Głupoty gadasz!
OdpowiedzUsuńHaaa, rozwaliło mnie to z tym strzeleniem gola xD A Sergio oczywiście na to nie wpadł, bo to idiota *.*
Ale kochany idiota! <3
Czekam na nowość ^^
Jesteś zbyt krytyczna wobec siebie - rozdział był genialny! :) A co do ilości Cesca, przecież całe opowiadanie nie może się kręcić wyłącznie wokół niego, a różnorodność to podstawa dobrego (bardzo dobrego) opowiadania, którego przykładem jest gorzki-smak :)
OdpowiedzUsuńIntryguje mnie wątek o EURO i nie mogę się go doczekać. Na tych reprezentacyjnych zgrupowaniach zawsze dzieje się tyle rzeczy, a w końcu Sara będzie miała obok siebie i Juana, i Fabregasa... Jestem ciekawa, co wymyślisz ;)
Pozdrawiam i czekam na nowy <3
Ja nie wiem, o co Ty się siebie czepiasz :D Rozdział jest genialny, i w końcu znalazłam chwilkę czasu, by go skomentować.
OdpowiedzUsuńDialogi akurat w tym rozdziale powaliły mnie na łopatki. Dosłownie :D
Ciekawie będzie na tym EURO, no i ten wieczór z Ibim i Alexisem. Znów będziesz mieszać, prawda? :D
Cóż..czekam do kolejnego :D Liczę, że dodasz jak najszybciej, więc duuużo weny życzę :*
Oczywiście, gdzie Sergio tam i Cesc. Czy oni są bliźniakami syjamskimi? Ja pitolę, aż jestem pod wrażeniem, że oni wszędzie pojawiają się razem, szczególnie, gdy przyjeżdża Sara. Tatuś chyba nie jest zadowolony z sukcesu córki, a chyba powinien. Ja bym się obraziła za ten brak wsparcia :) Jednak dla jej relacji z Cescem, to chyba to nie jest najlepsza posada, ale z drugiej strony, będzie też Juan :) Czy tylko ja mam jakieś dziwne przeczucia, że Ibi tu jeszcze zamiesza? Może "gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta"? :D Nie ukrywam, że w moim odczuciu byłby lepszy niż Fabregas :P Po prostu nie lubię facetów, którzy najpierw coś niszczą, a potem uważają się za ofiary i myślą, że im się wszystko należy, a jak dla mnie, to Cesc prezentuje tu trochę taką postawę :D Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńTe irracjonalne podejrzenia Sergio odnośnie romansu jego rodzicielki z Afellayem były wręcz śmieszne, przynajmniej można było się uśmiać, tak jak zrobił to Cesc. Hm, jestem ciekawa czy ta świąteczna noc wpłynie jakoś znacząco na życie Sary. Być może zmienić się może wiele albo i nic. Życie jest bardzo przewrotne, tak więc pozostaje nam czekać na kolejny rozdział, gdzie dowiemy się czegoś więcej.
OdpowiedzUsuńPOzdrawiam ;)
5 na http://epic-memories.blog.pl/ !
OdpowiedzUsuńZapraszam na rozdział drugi na http://skazani-na-siebie.blogspot.com/ :)
OdpowiedzUsuń'-Co tu robi samochód Afellaya? - Cesc zmarszczył brwi i podejrzliwie spojrzał na swojego przyjaciela.
OdpowiedzUsuń-Skąd ja mogę wiedzieć?! - Busi odpiął pas i wysiadł z Audi niższego z nich. - Myślisz, że ma romans z moją mamuśką?'
AHAHAHAHHAHA ROZBIŁAŚ MNIE TYM XD
Ciekawi mnie Euro, bo piszesz, że wszystko się rozkręci, a ja jestem niecierpliwa XD
Świetny blog.
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie, dopiero zaczynam i chciałabym zebrać opinie o mojej pracy, by wiedzieć czy warto kontynuować...:)
http://siempre-en-el-camp-nou.blogspot.com/
zapraszam serdecznie na nowość na via-blaugrana :)
OdpowiedzUsuńWprowadzenie na http://estar-conmigo.blogspot.com/ ! Zapraszam.
OdpowiedzUsuńhttp://estar-conmigo.blogspot.com/ Zapraszam na prolog !
OdpowiedzUsuńNastraszyłaś mnie trochę tymi ostatnimi zdaniami... Ciężko przewidzieć co może się wydarzyć, ale mam nadzieję, że będa to tylko dobre zmiany, nic się nie pokomplikuje jeszcze bardziej ;> Kurde no nie potrafię jakoś polubić Cesca w tym opowiadaniu, już dużo większa sympatie zdobył u mnie Ibi, niż Fabregas, nie wiem czemu tak jest. No ale wspólny wyjazd na zgrupowanie.. To już na pewno nie skończy się dobrze. Pozostaje mi czekac na nowy rozdział ;) Pozdrawiam <3
OdpowiedzUsuńTrzeci rozdział na http://skazani-na-siebie.blogspot.com/ :) Serdecznie zapraszam!
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę doczekać się tego wspólnego wyjazdu na zgrupowanie, będzie się działo. Już nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału;)
OdpowiedzUsuńCzekamy;)
Zapraszamy na: http://clave-de-la-felicidad.blogspot.com ,
na którym znajduje się opowiadanie wierność jest nudna w nowej odsłonie.
zapraszamy na nowy rozdział na : http://skazani-na-siebie.blogspot.nl/ :)
OdpowiedzUsuń