Mogłaby tak leżeć z nim godzinami. Zatracać się w jego zapachu, głosie, dotyku. Czuć jak wspiera swój podbródek niejednokrotnie o czubek jej głowy. Każdy film z nim wydawał się być jeszcze bardziej interesujący, a każda minuta mijała jeszcze szybciej. Jeśli czujemy się dobrze w czyimś towarzystwie nazywamy go chyba bratnią duszą. Właśnie bratnią duszą był dla niej Cesc, nie mógł być jej przyjacielem, przecież tak wiele jeszcze nie wiedział. A teraz? Kiedy jasno przedstawił swoje uczucia względem jej osoby... Nie mógł już nim nigdy zostać. Siedząc z nim i śmiejąc się, niemal ze wszystkiego zapominała o tym, że była dzisiaj umówiona. Dlatego kiedy z tej sielanki wyrwał ją dźwięk dzwonka do drzwi podskoczyła ze strachu. Spotykając się z uważnym spojrzeniem Fabregasa ruszyła powitać swojego gościa. Wszystko co robiła było tamtego popołudnia impulsem. Otwierając drzwi i zastając w nich Juana, wyślizgnęła się na korytarz przywołując na swoją twarz kolejny uśmiech. Jeden z tych przeznaczonych tylko dla niego.
-Idziesz tak? - lustrował teraz swoim wzrokiem jej ubiór.
-Nie mogę, Juan - przymknęła powieki, by za chwilę ponownie spojrzeć na niego. - Źle się czuję, po za tym jest u mnie Busi. Ma jakąś pilną sprawę i przyleciał niedawno. Nie mogę go zostawić...
-Mieliśmy iść.... - Hiszpan rozpoczął swoją część dialogu, jednak dziewczyna szybko mu przerwała.
-Kolacja. Wiem, wiem. Walentynki... Ale jesteśmy dorośli, Mata. Jak nie dziś to jutro. Przełóżmy to na jutro. - spojrzała na niego z po wątpieniem - Obiecuję jutro będę czuła się lepiej, a teraz? Pamiętasz jak ustalaliśmy, że lepiej póki co nie mówić nic mojemu bratu?
-Miałem nadzieję, że spędzimy te popołudnie razem. - zmarszczył brwi uważnie jej się przyglądając.
-Ja też - odetchnęła czując, że lada moment wszystko wymknie jej się spod kontroli. - Przepraszam...
-Weź chociaż je - wyciągnął w jej stronę bukiet czerwonych róż.
-Przynieś je jutro - odsunęła się lekko do tyłu opierając o swoje drzwi. - Nie muszą być super świeże, lokal nie musi być ekskluzywny. Wystarczy mi to, że Ty tam będziesz.
Sergio Busquets spędzał po raz pierwszy Walentynki na randce. Pokaźny bukiet kwiatów, najlepsza restauracja... Wszystko od czego dziewczynom miękły nogi i serca. Brunetka spijała mu z ręki i wydawała się być na prawdę szczęśliwa. I zapewne jeszcze długo by była gdyby nie telefon chłopaka, który rozdzwonił się w najlepsze. Łapiąc za aparat rzucił szybkie spojrzenie na wyświetlacz i literki rysujące się na kształt imienia Daniella. Zaklął pod nosem, a następnie przepraszając Cristinę uciekł na bok.
-Co jest? - warknął do słuchawki będąc niemal pewnym, że to Cesc zabrał swojej dziewczynie telefon i teraz do niego wydzwania. - Co znowu wymyśliłeś?
-Sergio? - po drugiej stronie usłyszał jednak głos dziewczyny. - Masz może pojęcie, gdzie może być Cesc?
-Nie wiem, zadzwoń do niego - rzucił dość obojętnie przyglądając się z oddali szczupłej dziewczynie.
-Dzwoniłam - ton jej głosu nie pozwolił mu jednak na dalsze podziwianie kształtów swojej randki. - Nie odbiera ode mnie nic. Teraz to już nawet wyłączył telefon.
-Cholera, Daniella są Walentynki - syknął jej do telefonu jednocześnie drapiąc się po głowie.
-No właśnie. - jej głos wydawał się być nieco pretensjonalny, jednak Busi już wiedział do czego zmierza ta rozmowa.
-Daj mi pół godziny, ale jakby Fabs wrócił w międzyczasie....
-Też zadzwonię - przerwała mu już nieco bardziej pogodnym tonem głosu.
Nie wiedział sam w co się pakuje. Ale przecież robił to już nie raz, nie raz wchodził do tej samej rzeki. Teraz plan było podobny. Zdziałać swoje, a później zmyć się na tyle szybko, by jego przyjaciel niczego się nie domyślił.
Stała opierając się o framugę drzwi prowadzących do jej sypialni i przyglądała się chłopakowi, który skupiał swój wzrok na ekranie jej laptopa. Do jej uszu dobiegały dialogi głównych bohaterek, ale w tym momencie miała ochotę tylko się do niego przytulić. Odprawiła przed chwilą Matę, sama w to nie wierzyła. Z jednej strony postąpiła karygodnie kłamiąc mu o wizycie brata i wykręcając się złym samopoczuciem, z drugiej zaś omijała zagrożenie dotyczące wyjścia na oszustkę, która spędza ten dzień z dwoma facetami naraz.
-Co jest? - nie zauważyła nawet kiedy brunet spauzował serial i zaczął jej się uważnie przyglądać.
-Nie umiałam go nawet pocałować - rzuciła bezsilnie łamiącym się głosem. - Pierwszy raz odprawiłam go dla innego...
-Ej... - nie musiała długo czekać, a pojawił się obok niej i mocno ją uściskał. Po prostu był, tak jak go potrzebowała. - Ciicho.
Przyłożył swoje rozgrzane usta do czubka jej głowy i pozostawił tam po nich ślad. Milczał, po prostu przyciskał ją do swojego torsu i nic nie mówił. Mimo to jego ręka głaskała ją teraz po włosach, a jej natomiast spoczywała gdzieś na jego ramieniu.
-Cesc... Czemu tu przyleciałeś? - pociągnęła nosem, gdzieś w okolicy jego mostka.
-Chciałem się z Tobą zobaczyć - wywrócił oczami i wbił wzrok w sufit. - Tęsknie tam za Tobą. 9 lat to już zdecydowanie za dużo. Sara, ja musiałem Cię zobaczyć.
Nic nie mówiąc ponownie wspięła się na palce, tak by móc zajrzeć mu prosto w oczy. Lekko się uśmiechnęła, przejeżdżając swoją dłonią teraz po jego włosach. Też za nim tęskniła, tak cholernie mocno. Tak niewyobrażalnie. A teraz? Miała go na wyciągnięcie ręki, stał przed nią. Przyleciał tu tylko dla niej, mógł być jej. Ale jednak to nie było to. Ona miała chłopaka, którego pokochała, on miał dziewczynę, którą w pewnym sensie też darzył jakimś uczuciem. I mimo, że może Mata nie zajmował tak ważnego miejsca w jej sercu, co Cesc, to nie mogła zostawić go od tak. Nie mogła zrobić mu tego, co zabolało by ją względem jej osoby. Poczuła rozgrzane wargi gdzieś na środku jej czoła i najzwyczajniej w świecie przymknęła powieki. Nie potrafiła teraz zrobić nic, mimowolnie zarzuciła ręce na jego szyję i na nowo przylgnęła do niego. Czuła jego oddech na swojej szyi i przyjemne ciepłe powietrze drażniące jej twarz. Jego dłonie spoczęły na jej biodrach, co sprawiło, że miała ochotę zatracić się w tej chwili jeszcze mocniej.
-O której lecisz? - westchnęła bezsilnie.
-Jutro o dziewiątej mam samolot - jego głos tuż nad jej uchem sprawiał, że przestawała myśleć. - Muszę zdążyć na trening.
Nim zdołała cokolwiek odpowiedzieć poczuła jak jego wargi delikatnie muskają jej. Jak pewniej przyciąga ją do siebie, a ona co raz mocniej wciąga jego zapach.
Patrzył na jej krągłe kształty i po raz kolejny z rzędu nie mógł wyjść z podziwu do gustu swojego kolegi. Kolejna dziewczyna, która trafiała w jego i zarazem oko przyjaciela. Leżała teraz przed nim uważnie się uśmiechając. Tak wiele ryzykował. Francesc mógł się pojawić tutaj w każdym momencie. W każdym najmniej spodziewanym momencie. Ale to właśnie ryzyko napędzało go jeszcze bardziej. Wodził rękoma po jej nagich piersiach i nie mógł skupić się na niczym innym jak na myśli o tym, co za chwilę się wydarzy. O tym jak ponownie zatopi swoje usta w jej, jak połączy ich ciała w jedność. Jak po prostu bez opamiętania będzie mógł się z nią kochać. Zainteresowanie i zaangażowanie brunetki mu schlebiało i teraz liczyło się tylko to.
Obudziła się rano czując na sobie ciepłe ręce chłopaka. Uśmiechnęła się sama do siebie. Tak bardzo za nim tęskniła, a on najzwyczajniej w świecie pojawił się tutaj, w Walentynki. Delikatnie ściągnęła ze swojej talii jego ciężkie ręce i skierowała się na palcach do kuchni. Zaparzenie ciepłej i smacznej kawy było teraz priorytetem poranka. Zaraz po zagotowaniu wody zajęła się zalewaniem dwóch czerwonych kubków stojących na blacie. Momentalnie poczuła jego ramiona ostrożnie otaczające ją na wysokości jej brzucha, a następnie jego twarz usiłującą wtulić się w jej prawe ramię.
-Cesc - zaśmiała się cicho. - W tym czajniku mam wrzątek...
-Mhm.. - mruknął nie otwierając w dalszym ciągu oczu i zaciągając się jedynie jej zapachem. - Ładnie pachniesz...
-Ładnie to pachnie ta kawa. - nerwowo się zaśmiała, a następnie odciągnęła jedną z jego dłoni. - Musisz coś zjeść przed wylotem.
-Mam jeszcze trochę czasu... - mruknął jej ponownie koło ucha.
Momentalnie wyprostowała się spoglądając na zegarek wiszący na ścianie. Lada moment chłopak opuści jej dom, a później wszystko wróci do normy. Ona do pracy w Chelsea i swojego chłopaka, piłkarza tego klubu. On do Barcelony, do swojej dziewczyny i przyjaciół. Ich stosunki zejdą na naturalny tor i już nawet nie będą udawać jak bardzo im siebie brakuje. Niczym na pamięć przejechała dłonią po swoim odsłoniętym dekolcie. Nadal tam wisiała, literka C, która miała napędzać ją teraz przez kilka najbliższych dni. W dalszym ciągu czuła jego oddech, gdzieś na jej karku, ale teraz musiała i chciała być silna. Nie mogła ponownie mu ulec, zacząć się angażować. Odsunęła się od niego i uciekła przygotować śniadanie. Kilkanaście minut później postawiła na stole, tuż obok kawy talerz chrupiących złocistych tostów. Siedział na przeciwko niej i uważnie podziwiał każdy jej ruch. On też już czuł, że to ich ostatnie minuty. Ostatnie minuty razem. I mimo, że wczoraj odesłała swojego chłopaka do domu z bukietem kwiatów i bez jakiegokolwiek dowodu jej miłości, to przecież jej serce należało od jakiegoś czasu właśnie do niego, nie do Cesca Fabregasa. Miał swoje pięć minut lata temu i wczoraj. Właśnie wczoraj mógł coś odmienić, ale nie odmienił. Nie umiał, a może to ten dystans jaki wytworzył między nimi czas? Przepaść nie do załatania w jeden dzień, jednym bukietem róż, jedną wizytą, kilkoma pocałunkami... Jego podróż do Londynu dobiegała końca, a przypominał mu o tym tykający ścienny zegar. Miał ochotę wstać, wyciągnąć z niego baterie i móc spędzić z nią ten pozostały czas, z tą różnicą że on biegłby dalej, a tylko dla nich by stanął. Pośpiech był najgorszym wrogiem człowieka, teraz także.
Godzinę później zostawiał ślad swoich ust na jej policzku. Stała naprzeciw niego z rękoma założonymi na piersi. Uważnie śledziła każdy jego ruch i w głębi duszy biła się z ochotą do rzucenia się na jego szyję. On też bił się z pokusą pocałowania jej ostatni raz. A za każdym razem, kiedy był bliski utracenia samokontroli przypominał sobie o wiadomości od Danielli sprzed kilkudziesięciu minut. Kiedy opuścił już jej mieszkanie usłyszał jeszcze tylko dźwięk zamykanych drzwi. Zniknęła za nimi, jego miłość zniknęła za tymi drewnianymi potężnymi drzwiami. Na miesiąc, na dwa, na pół roku... Sam nie wiedział, kiedy ją ujrzy ponownie i to chyba właśnie to przygnębiało go jeszcze mocniej. Nie dało się ukryć, że między tą dwójką znowu stawała piłka nożna.
__________________________________________________________________________
Dobry wieczór Państwu.
Męczyłam się z tym rozdziałem, bardzo męczyłam. Mimo, że rozbijając poprzedni rozdział na dwie części miałam ogólny zarys tej ósemki, to chyba jednak wyszło nieco inaczej niż chciałam. Inaczej i chyba gorzej...
Podoba mi się w zasadzie tylko ostatni akapit, który pisałam hm.... 5 minut temu? I muzyka, którą dodałam pasuje chyba najbardziej właśnie do niego. Ale pozostawiam to Waszej ocenie. Zarówno to jak i całą treść.
Biedny Cescy, kolejna kontuzja.... 3-4 tygodnie bez gry. Czyli co spotykamy się na sylwestrze u Czesława? Plus: Czy jestem jedyną osobą, która zauważyła, że znowu zrobił sobie coś z tą samą nogą co zawsze w Arsenalu?
Po pierwsze: Jak zawsze, prawie się poryczałam. Ta muzyka. To ich spotkanie...
OdpowiedzUsuńPo drugie: Tak bardzo szkoda mi Cesca.. Co tydzień mam nadzieję, że zagra w pierwszym składzie, że strzeli coś, że będzie asystował, że będzie The Man of Match. A teraz? Strasznie, po prostu strasznie.
Po trzecie: Przeraża mnie ostatnie zdanie. Naprawdę.
ostatnie zdanie rozdziału czy treści pod rozdziałowej?:D
UsuńPo pierwsze, mam nadzieję, że Cesc szybo z tego wyjdzie... :/
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału, pogubiłam się, Sama już nie wiem, z kim Sara powinna być, z kim będzie jej lepiej. Pewnie z Cescem, ale Mata przecież również jest dla niej dobry. A ona potrafiła go okłamać... Aż się serce krajało, gdy to czytałam.
Natomiast ciekawe jest to, co czeka Cesca po powrocie do Barcelony. CO powie Daniella? A naiwnie niczego nieświadomy Busi? (btw, w co on pogrywa? :P) Ten spokojny, cichy Busquets? Cicha woda, jak to mówią, prawda? :P
Czekam na kolejny, weny życzę! :)
Nie, no teraz to już rozwaliłaś całkowicie system...
OdpowiedzUsuńBusi i Daniella???Really????Wiem, że dodawanie takiej ilości wykrzykników jest dowodem pretensjonalności, ale nie mogłam się powstrzymać, żeby równie ekspresyjnie wyrazić moje zaskoczenie. Niestety nie możesz widzieć w tym momencie mojej twarzy, a raczej mojej szczęki, która właśnie zarysowała panele w moim pokoju...
Pozostańmy jednak przy zaskoczeniu, bo wyrażać się na temat, jak bardzo nie lubię pani Czesiowej, nie będę...
Jak to napisała jedna z ciachoredaktorek,nie godzi się aż tak bluzgać na przyszłą matkę małej Czesławy:)
Co poza tym? JAK SARA MOGŁA W TAKI SPOSÓB SPŁAWIĆ JUANA???!!!
Wiem, nadużywanie dużych liter też jest pretensjonalne, ale ten motyw mnie rozwalił, prawie na równi z Daniellą. Bedaczek...Juan, oczywiście. A Sara nawet go nie pocałowała. Może to lepiej, że tego nie zrobiła, bo jeszcze by wyczuł od niej perfumy Cesca, i dopiero wtedy by się porobiło:)
Cieszę się, że dodałaś wyniki Twoich mąk twórczych:D Może to trochę wrednie z mojej strony, ale życzę Ci ich jak najwięcej:) Wtedy będziesz częściej dodawać rozdziały, z korzyścią dla wiernych czytelniczek:DDD
Ja tam na pewno nie będę narzekać na ich jakość:D Nie śmiej się z tego tekstu o zarysowaniu podłogi, naprawdę potrafisz zaskoczyć człowieka jak mało kto. Ja tu sobie myślę, że Sergio spędzi uroczy wieczór z Cristiną (w poprzednich częściach popraw mnie, jeśli się mylę, ale wydawało mi się, że on się troszkę zaangażował). Widocznie tylko mi się wydawało, albo Twoi bohaterowie mają dziwną słabość do seksu z dziewczynami (byłymi) swoich kolegów z drużyny:)
OdpowiedzUsuńZapraszam na 12stkę na via blaugrana :))
OdpowiedzUsuńNa prawdę?! Na serio? ;o Daniella i Busi? ;o Boże...
OdpowiedzUsuńNie lubię jej ani w opowiadaniach, ani w realnym życiu. Eh.
Podobnie jak moje poprzedniczki dziwię się jak tak łatwo jej przyszło okłamanie Juana. W końcu gdyby wszedł do przedpokoju Cesc...No nic. Szkoda mi się ich zrobiło na końcu. Wielka szkoda.
Cóż, liczę, że kolejny dodasz szybko, no i pozdrawiam cieplutko ;*
Nie wiem, jak Ty to robisz, ogarniając to wszystko i jeszcze ciągle mając nowe pomysły...Ale wielki szacun z mojej strony, naprawdę. A jeśli chodzi o wystrój bloga, to może nico zbyt czerwonawo-różowy? Sorki, że wybrzydzam, ale mam awersję do tego koloru...
OdpowiedzUsuńJakieś szczegóły, co masz zamiar tam rozwijać, jaką historię? Też coś na kształt krótkiego opowiadania, czy coś dłuższego, albo zupełnie innego?
Zaskoczenie w dwóch trzecich, tak mogę opisać swoją reakcję na bohaterów. Zwłaszcza na pierwszego z nich, bo drugiego powoli się domyślałam, choć przyznam się, że zmylił mnie obrazek w nagłówku - ten facet na nim od tyłu wygląda jak Theo:) Tak więc drugi bohater - powiedzmy, że mogę po raz pierwszy powiedzieć, że zgadłam (Dolenka zapisuje ten dzień na czerwono w kalendarzu:))Natomiast postać kobieta...
OdpowiedzUsuńCóż, mogę tylko powiedzieć, że widzę tam siebie. Brunetkę o piwnych oczach:)
Przeczytałam ten komentarz i aż się za głowę złapałam, jaki zakręcony, jak coś z tego zrozumiesz, to będziesz świetna, ale sorki, lepiej nie umiem:)
Cieszy mnie, że zrozumiałaś:)
OdpowiedzUsuńMina grzecznego chłoptasia? Hehehe, on chyba aż taki grzeczny to nie jest:) Ale jest śliczny, dziwi mnie, że wcześniej tego nie zauważyłam:)
Przeczytałam i zachodzę w głowę dlaczego mam trzymać szczękę... Hm. Nie żeby mnie nie poruszyła ta scena z Juanem. Biedny :( W Walentynki zamknęła mu drzwi przed nosem? Bardzo nieładnie. Szkoda mi go. Naprawdę. Zwłaszcza, że wydaje się dużo bardziej dojrzały niż Cesc. Tak, fajnie, pogodzili się, ale jak dla mnie ich relacje wciąż są chore. Może nawet bardzo chore niż wcześniej. No dobra, wszystko pięknie, tylko gdzie ta szczęka? Chyba dzisiaj za dużo razy dostałam po głowie albo po prostu mózg mi zmroziło, bo nie zatrybiłam, że Busi bzykał się z Daniellą! *udaje, że obficie wymiotuje* Fuuuuj! Ale wątek ciekawy... Będzie się działo xD
OdpowiedzUsuńodcinek bardzo ciekawy, ale obrzydziłaś mi Busquetsa... JAK MOGŁAS DAĆ WĄTEK ŻE MÓJ MĄŻ BZYKAŁ SIĘ ZE STARUSZKĄ! *udaje obrażoną na Ciebie*
OdpowiedzUsuńA Sara odprawiła Matę z kwitkiem, no no.
czekam na nowość :**
Właśnie przeczytałam komenta Zielonej i śmieję się tak, że o mało nie spadłam z fotela:DDD Zielona, nie wymiotuj, to przecież matka małej Czesławy, okaż trochę respektu:)
OdpowiedzUsuńTak, tak, tak, tak, tak, i jeszcze raz TAK!!! na foteczki przystojniaka:) Mail, już podaję sawyer2@buziaczek.pl :)
Co tam mój komentarz, przeczytaj ten od @inszaaa :D I nie spadaj z fotela, już wystarczy, że ucho sobie rozwaliłaś przeze mnie xD
UsuńCo z tego, że mama Fabregasównej? Nie lubię jej i już!
Oba komenty, Twój i Inszeeeej, rządzą hehe
OdpowiedzUsuń:OOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOO
OdpowiedzUsuńBUSI. SEX. Z. DANIELLĄ.
BUSI. SEX. Z. DANIELLĄ.
BUSI. SEX. Z. DANIELLĄ.
Wubacz, muszę to najpierw przetrawić i zwymiotować.
1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10... uf.
Już mogę jakoś normalnie myśleć. Nie rozumiem, jak mój ukochany Busi mógł mi coś takiego zrobić i to na dodatek z tą przebrzydłą krową. :-( Ciężko mi będzie mu to wybaczyć.
To, że Sara zdecydowała się odprawić Juana w dniu Walentynek dla Cesca, ewidentnie o czymś świadczy. I jak dla mnie, powinna ona dokładnie przemyśleć, z kim chce jednak być, bo widać, że to przy Cescu czuje się naprawdę szczęśliwa. ;-)
[http://rok-w-raju.blogspot.com]
nie wiem co mnie bardziej zszokowało/załamało/zbulwersowało, to że Busi i ta....ONA. pomijając fakt że to laska jego przyjaciela, ale DANIELLA?! eh... No i Sara i Juan... szkoda mi chłopaka, tak bardzo mu zależy, stara się o nią, a ona po prostu woli spędzić czas z Cescem. Lepiej, żeby w czas się ogarnęła i uświadomiła sobie, że związek z Fabsem nie ma prawa bytu, przynajmniej taka jest moja wersja ;D
OdpowiedzUsuńCóż, nigdy nie mówiłam, że umiem liczyć. dzięki za zwrócenie uwagi, muszę jeszcze raz przeliczyc wszystkie lata :/ Bo akcja docelowo miała się dziać w roku 2024, a wspomnienia w 2012... wychodzi mi jak byk, że 12 lat... a ja wiek dzieciaków liczyłam w odniesieniu do Valerii, która ma mieć 23 lata :P chyba muszę cos pozmieniać :/ dzięki za uwagę:)
OdpowiedzUsuńps. komentarze powyżej, cóz za ekspresja :P
http://rok-w-raju.blogspot.com z radością zapraszam wreszcie na nowy rozdział. ^^
OdpowiedzUsuńps. Ogłoszenie na via blaugrana:)
OdpowiedzUsuńI wszystko zaczęło się komplikować jeszcze bardziej. Nie rozumiem Jak Sergio mógł pójść do łóżka z Daniellą. Jak w ogóle mogło do tego dojść? Jak Busi mógł się przespać z dziewczyną kumpla? Z kobietą, której ja bym nawet kijem przez szybę nie dotknęła!
OdpowiedzUsuńCoraz bardziej mnie zaskakujesz, dziewczyno...
I jeszcze sprawa trójkąta Sary, Fabsa i Maty. Znowu się powtórzę. Szkoda mi Juana. Nie rozumiem, jak ona może grać tak na dwa fronty. Mata i tak się w końcu o tym dowie...
Niemniej jednak kibicuję związkowi Fabsa i Sary. Mam nadzieję, że uda im się w końcu być razem.
I jestem ciekawa jak Cesc zareaguje na wieść o zdradzie Danielli. Poleje się krew, hmm?
Pozdrawiam!
Gdybyś miała ochotę zapraszam na prolog mojego nowego opowiadania, które piszę razem z koleżanką. :)
OdpowiedzUsuńhttp://solo-su-babe-dos.blogspot.com
Chwila, chwila. Zanim zacznę rozpływać się nad słodkością Sary i Cesca, to muszę zapytać - co wyprawia Sergio?! Nie rozumiem, jak mógł się przespać z dziewczyną swojego najlepszego kumpla. Teraz ich relacje zapewne znacznie się zmienią, a cała sytuacja skomplikuje się jeszcze bardziej...
OdpowiedzUsuńSara, Sara... Dlaczego ona wciąż się okłamuje, że czuje coś do Juana? Rozumiem, że logistycznie związek z nim na pewno jest prostszy, niż z Fabregasem, bo wiązałoby się to z przeprowadzką i w ogóle wieloma zmianami w jej życiu, ale po co okłamywać samą siebie i wszystkich wokół? Trochę mi jej szkoda, zdaje się być nieco zagubiona w tym wszystkim...
Przy okazji zapraszam na nowy rozdział http://echte--liebe.blogspot.com/ :)
Strasznie sie ciesze ze przeczytalas i Ci się podobało:)Jussi też był fajny, ale przestał dość szybko skakać:((
OdpowiedzUsuńDwójka na: http://algo-que-entretiene.blogspot.com/. Zapraszam ;)).
OdpowiedzUsuń38 na: http://robert-lewandowski-opowiadanie.blogspot.com/. Zapraszam ;)).
OdpowiedzUsuńŚwietne , świetne , świetne ...
OdpowiedzUsuńPrzypominam ci , prosiłam , żebyś imformowała , wiem już pisałam , ale chcę coś nowego w Twoim wykonaniu przeczytać .! :D
Nominacja Liebster Adwards ode mnie ;3
OdpowiedzUsuńzapraszam na rozdział piąty :) http://karuzela-szczescia.blogspot.nl/
OdpowiedzUsuńPytasz o Puyola, tak? Tam powinno się pojawić coś za tydzień. O ile uda mi się skończyć rozdział do tego czasu :)
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowy rozdział. (: [ http://rok-w-raju.blogspot.com ]
OdpowiedzUsuńWiem, że jestem monotematyczna, zdaję sobie z tego sprawę, ale nie... Mówię Fabregasowi "nie". Chociaż wydaje mi się, że większą odpowiedzialność ponosi Sara, w tej chorej sytuacji. Jeśli nie kocha Juana, to powinna mu to powiedzieć wprost, skończyć ten 'związek' (o ile można to tak w ogóle nazwać), a wtedy będzie mogła sobie z czystym sumieniem romansować z Fabregasem, to którego wciąż coś czuje, więc niech przestanie się oszukiwać. Na dodatek, krzywdzi tym niewinnego Matę. Generalnie, to przecież nie jego wina, że nie jest Cescem i nigdy nie będzie. Gdyby dziewczyna zebrała się na odwagę, a nie okłamywała wszystkich dookoła, przede wszystkim siebie, wszystko byłoby prostsze. Sytuacja, gdy zamknęła mu drzwi przed nosem, w Walentynki, zmroziła mnie. Co by było, gdyby jednak jakimś cudem wszedł do środka? Gdyby zobaczył Fabregasa w jej mieszkaniu? Na pewno nie byłby zadowolony, być może zacząłby się czegoś domyślać. Może przez moją awersję do Cesca, w tym opowiadaniu, nie potrafię rozpływać się nad romantycznością tych ich wspólnych chwil. Wiem, że teraz będę wredna, ale życzę im, żeby Mata się o wszystkim dowiedział, jak najszybciej, żeby nie dał się oszukiwać. Przecież to logiczne, że to na Fabsie jej bardziej zależy i z nim byłoby jej lepiej. Skoro nie docenia stateczności i ogólnej dobroci Juana, niech wybierze Fabregasa. Ale, na Boga, niech podejmie jakąś decyzję, bo długo tak nie pociągnie. A co do Sergio i Danielli, to napiszę tyle - nie ogarniam! Jak mogło do tego dojść? Jak? Pytam się jak?! Już pomijam fakt, że to dziewczyna (raczej dziewczyna-przykrywka) jego kumpla, ale patrząc na jej wątpliwą urodę, śmiem zapytać - gdzieś miał oczy, człowieku?!:D
OdpowiedzUsuńKończę ten bezsensowny wywód i pozdrawiam serdecznie :)