czwartek, 8 listopada 2012

Rozdział 5



Powroty. Każdy rozumie je inaczej. Zazwyczaj to słowo oznacza ponowny przyjazd do swojego domu, tym razem jednak oznaczał powrót do miejsca pracy, do ukochanego. Londyn powitał ją toną zalegającego śniegu i mroźnym wiatrem. Ledwo odebrała swój bagaż poczuła jak ktoś mocno przytula ją od tyłu. Pospiesznie obróciła się i wspinając na palce musnęła krótko jego wargi. Kiedy tylko zobaczyła jego niebieskie oczy kąciki jej ust znacznie podciągnęły się ku górze.
-Tak bardzo za Tobą tęskniłem -  jego szept przeleciał gdzieś obok jej ucha. - Szczęśliwego Nowego Roku.
-Juan.. - zaśmiała się łapiąc go za rękę. - Mimo wszystko to było chyba najdłuższe półtorej tygodnia w moim życiu.
Wolną ręką złapał za jej walizkę, a drugą uścisnął jeszcze mocniej jej dłoń. Kiedy znaleźli się już na parkingu, gdzie zaparkował swój samochód pospiesznie wsiadła do środka. Próbowała odgonić od siebie szereg myśli związanych z graczem Barcelony. Z jednej strony cieszyła się, że tamtego poranka pozwoliła mu tylko na ten pocałunek, nic więcej. Z drugiej zaś w dalszym ciągu czuła niedosyt. Jakieś dziwne uczucie, które nie pozwalało jej zapomnieć do końca o tym brunecie. Mata zajął wolne miejsce obok niej, po czym odpalił silnik.
-Będziesz mieć trochę roboty jutro - rzucił odrywając wzrok od drogi i spoglądając na nią.
-Hm? - przymarszczyła brwi spoglądając na niego, jednak myślami będąc nadal tysiące kilometrów stąd.
-Torres zrobił sobie coś z mięśniem - ponownie wrócił do patrzenia na jezdnię.
-Zostawić Was na sylwestra w Londynie... - zaśmiała się pod nosem jednocześnie skupiając się na mijanych budynkach.
-Mówił, że to przez Norę... - zaczął tłumaczyć przyjaciela, jakby był jego agentem. - W każdym bądź razie będzie Cię potrzebował.
-Bardziej niż Ty mnie? - posłała mu swój najsłodszy i zarazem najpiękniejszy uśmiech. - Tak sobie myślałam, że może zostałbyś dzisiaj na noc?



Od kilku dni chodził poddenerwowany i zupełnie odmieniony. Nigdy nie pomyślałby, że od jej wyjazdu zmieni się o 180 stopni. Na boisku nie wychodziło mu tak dobrze jak przed jej wizytą, nie mógł się skupić na niczym, stał się beznadziejnym przyjacielem. Na bok poszły też panienki wyrywane w klubach i to nie tylko ze względu na to, że do Barcelony wróciła właśnie Daniella Semaan, kobieta która skradła część jego serca. Zwyczajnie nie potrafił nie myśleć o Sarze. Sarze, która w dalszym ciągu gościła w jego umyśle. Oszukiwał siebie, kobietę, która mieszkała u niego i przede wszystkim brunetkę. Sięgnął do kieszeni wyciągając z niej wisiorek z zawieszką w kształcie pierwszej litery jego imienia.
-Idiota ze mnie... - zacisnął dłoń w pięść.
-Mówisz już sam do siebie? - Gerard dołączył do niego wracając z jednej z kinowych łazienek. - Czemu niby znowu jesteś idiotą?
-Popatrz i się zastanów - bąknął chowając łańcuszek z powrotem do kieszeni jednocześnie brodą wskazując na ich dziewczyny stojące parę metrów dalej i oczekujące na ich powrót.
-Danielle? - obrońca zmarszczył lekko brwi. - Mówiłeś, że jest niesamowita, więc w czym problem?
-Nie wiem... - burknął bardziej pod nosem niż w stronę kumpla.
-Cesc, mówiłem Ci na samym początku co o niej myślę, ale się uparłeś. A teraz już nie masz odwrotu. - spojrzał na niego karcącym spojrzeniem zatrzymując się na bezpieczną odległość od ukochanej swojej i przyjaciela. - Teraz już nawet biegasz z jej wytatuowanym imieniem. Trzeba było myśleć zanim zostawiłeś Carlę...
-Tu nie chodzi tylko o Carlę - bąknął pod nosem przyspieszając kroku i kierując się w stronę Danielli, którą musnął swoimi ustami w policzek.
Sam już nie wiedział, czego chciał od życia. Ale przecież ona była setki kilometrów stąd, gdzieś za wielką wodą, ze swoim chłopakiem. Musiał myśleć o tym, co jest tu i teraz. A tutaj była przecież Daniella. Bogu winna Daniella, której na nim zależało, która wspierała go kiedy tego potrzebował.
-Cholera! - zaklął uderzając otwartą dłonią w ścianę, którą teraz mijali. Z wymalowanym na twarzy bólem i sycząc przyciągnął rękę do swojego ciała spoglądając na Libankę, która teraz w pośpiechu próbowała zmniejszyć ból jaki przeszywał jego kończynę. Pytała co się z nim dzieje, ale przecież on sam nie znał odpowiedzi na to pytanie. Brakowało mu czegoś, kogoś... Kątem oka widział szczęśliwego Pique i to doprowadzało go do jeszcze większego szału.
-Mam zły dzień po prostu, Dani - spojrzał teraz kobiecie w oczy, by następnie spuścić wzrok.
Zachowywał się jak dziecko, wiedział, że to zachowanie na pewno ją wkurza. Nie dziwił się. Nie dość, że musiała zajmować się dwójką swoich dzieci, to teraz jeszcze nim. Wsparł swoją głowę o jej pierś nie zważając na głębokość jej dekoltu, ani na to, że naokoło znajdują się dziesiątki zupełnie obcych im osób. Poczuł jak ta wplata dłoń w jego włosy.
-Możemy wrócić do domu - usłyszał odrobinę żalu w jej głosie, ale tym razem nie miał siły udawać, że jest ok. Nie miał siły chodzić z uśmiechem na twarzy i jej dłonią w swojej. Nie miał siły nawet podnosić głowy i cieszyć się tym, że ma przy swoim boku przecudowną kobietę.
-Wróćmy. Przepraszam, nie mam dzisiaj siły....
Zachowywał się jak baba. Po pożegnaniu z kolegą i jego dziewczyną zapakował się do samochodu, by odwieźć dziewczynę do domu. Zaraz po tym udał się prosto do Sergio. Wszedł jak do siebie trzaskając przy tym drzwiami. Miał gdzieś to czy przyjaciel przebywa na górze z jakąś panienką czy nie. Sięgnął do lodówki po piwo, a następnie ruszył do salonu, gdzie runął na kanapie. Po chwili Busi pojawił się obok niego uważnie mu się przyglądając:
-Nie zapomniałeś, że już tu nie mieszkasz? - podrapał się po głowie patrząc na kumpla.
-Czemu ona wyjechała? - upił łyk czując, że za chwilę będzie w stanie się rozkleić. - Mam ochotę położyć się do łóżka i nie wstać z niego przez tydzień. Mam ochotę tak leżeć i czekać, aż do mnie przyleci i powie mi, że wszystko będzie okej. Czekać, aż mnie przytuli... Sergio, ja już mam tego wszystkiego dość!
-Nie łam się stary - zajął miejsce obok niego klepiąc go po ramieniu. - Bądź po prostu sobą. Jak będziesz potrzebował to ciągle masz klucze, a ta jedna sypialnia może zawsze stać dla Ciebie pusta.
-Wiesz kogo mam ochotę teraz do niej ściągnąć? - pochylił się chowając twarz w swoich dłoniach.
-Kogo? - defensywny pomocnik wiedział, że pożałuje tego pytania.
-Twoją siostrę. - westchnął ciężko. - Jedynie ją. Nikogo więcej....



-Przestań - jej śmiech wypełniał mieszkanie piłkarza Chelsea, który właśnie bawił się w kucharza. - Nie wsypuj tego, bo będzie niejadalne.
-Spokojnie księżniczko, zaufaj szefowi Juanowi - uśmiechnął się do niej puszczając oko.
-Juan brzmi bardziej jak jakiś gorący hiszpański kochanek, a nie szef kuchni - zaśmiała się podnosząc od góry lampkę wina, by upić jego łyk.
-Znowu mnie podpuszczasz - rzucił z lekkim wyrzutem.
-Gdzieżbym śmiała sprzeciwiać się mojemu mistrzowi - zaśmiała się ponownie uważnie przyglądając poczynaniom swojego chłopaka.
Czy go kochała? To pytanie zadawała sobie codziennie. Musiała go kochać, gdyby tak nie było nie bawiłaby się w ten związek. Nie potrzebowała tego. Chciała z nim być, więc była. Kochała go, więc starała się ułożyć sobie z nim życie. I mimo, że pojawił się ten sam Cesc, którego kochała w jakimś stopniu do tej pory, tutaj był Mata. Mata z roześmianym spojrzeniem, z promiennym uśmiechem, ze swoimi potrzebami i pragnieniami, z tą całą romantyczną otoczką ich związku. Promieniście uśmiechnęła się do chłopaka, po czym sięgnęła po telefon, który właśnie oznajmił, że nadeszła wiadomość.
Od Busiego: Możesz zadzwonić? Awaryjna sytuacja.
Przeprosiła Juana zostawiając go sam na sam z kuchnią i oddaliła się do sypialni by w spokoju móc przeprowadzić rozmowę ze swoim braciszkiem.
-Mogę rozmawiać, ale szybko, bo mój Romeo gotuje mi kolację. - zaśmiała się do słuchawki.
-Odstaw londyńskiego Romeo na bok i przemów do rozumu temu katalońskiemu - słysząc ton głosu swojego brata momentalnie spoważniała.
-O czym Ty mówisz? - nie wiedziała, co dokładnie jej brat ma na myśli.
-O twoim noworocznym pocałunku, już wszystko wiem Sara - przełknęła głośno ślinę w dalszym ciągu słuchając monologu brata. - Mam to gdzieś. W każdym bądź razie Cesc leży upity w trzy dupy na mojej kanapie i nie rozumie ani słowa, bo jak to powiedział ma ochotę tylko na to, żeby Cię chociaż usłyszeć.
-Ale nie usłyszy - w dalszym ciągu siedziała jak sparaliżowana.
-Proszę Cię... Powiedz mu, chociaż żeby zebrał dupę i zapakował się do sypialni na górę... - jej brat jak zwykle zachowywał się tak, że nie potrafiła mu odmówić.
-Okej, daj mi go.... - westchnęła, a kiedy po drugiej stronie usłyszała już Cesca przemówiła ponownie. - Widzisz do czego doprowadzasz? Mój brat nie może ściągnąć Cię z kanapy, Ty mu mówisz, o tym, że całowałeś mnie w Nowy Rok, a ja mam namówić Cię na to, żebyś poszedł spać... Więc zbieraj dupę i biegnij na górę po schodach, bo nie mam wcale ochoty na tą rozmowę!
-Sara... - słyszała jak każdy wyraz sprawia mu problem z wypowiedzeniem. - Ja jej nie kocham. Nie kocham jej jak Ciebie.
-Jesteś pijany Cesc. Masz iść spać. Pogadamy jutro - bąknęła pod nosem, wciąż przetwarzając jego wcześniejsze wyznanie.
-Sara? - trzymając, wciąż przy uchu telefon spojrzała teraz na drzwi, w których pojawił się gracz Chelsea. - Chodź, wszystko gotowe.
-Jasne - uśmiechnęła się podnosząc z łóżka. - Muszę kończyć. Zadzwoń jutro jak wytrzeźwiejesz.



Obudził się rano w gościnnej sypialni swojego przyjaciela. Tej samej, w której leżał z nią. Tej samej, gdzie miał swoje pięć minut, podczas pocałunku z nią. Kiedy otworzył powieki poraził go od razu cytrynowy kolor ścian. Przekręcił się na bok, przypominając sobie jednocześnie wczorajszą rozmowę z dziewczyną. Miał zadzwonić jak wytrzeźwieje, ale czy był już trzeźwy? Sięgnął po telefon z zamiarem sprawdzenia godziny. Kilka nieodebranych połączeń przypomniało mu o Danielli zapewne oczekującej go przez całą noc w domu. Ale przecież to nie do niej chciał dzwonić w tym momencie, nie z nią chciał rozmawiać, nie za nią tęsknił. Czuł się jakby jego cząstka została w Londynie, jakby w ogóle jej stamtąd nie zabrał. A przecież zabierał... Upewniał się dziesięć tysięcy razy czy aby na pewno wszystko zabrał wyjeżdżając z Londynu. Jedno było pewne, zostawił dwie rzeczy: byłego męża swojej dziewczyny i tą cząstkę serca, która biła w rytm klubu z północnego Londynu. A jednak coś się stało. Jakaś cząstka niego wyjechała tam na nowo, a on po niej nosił tylko w kieszeni medalik ze swoim inicjałem. Ale przecież nie mógł tego nawet nazwać inicjałem. Na imię ma Francesc, na nazwisko Fabregas. Literka C wcale nie świadczy o tym, że nosiła coś, co było związane z nim. C jak ciepło jej serca, C jak jej cudowny uśmiech, C jak codzienność bez niej, C jak Chelsea... Nie potrafił polubić The Blues, niegdyś w Premier League odbierało mu cenne punkty, teraz ukochaną...


__________________________________________________________________________
Parę słów ode mnie. No więc jakoś się z tym uporałam, może mało Juana, ale postaram się systematycznie co raz więcej, bowiem serio ciężko mi pisać cokolwiek o Chelsea, ze względu na moje sympatyzowanie z Kanonierami, a jak wiadomo Chelsea i Arsenal raczej do lokalnych przyjaciół nie należą. Kiedy kolejny? Postaram się w kolejny weekend, jednak z naciskiem na słowo weekend. Muszę go stworzyć, a do czwartku na pewno nie dam rady, więc będę pisała w weekend.
I jestem dzisiaj zmuszona ogłosić Wam żałobę na moich blogach. Cesc Fabregas tatusiem... Cudowna wiadomość, gdyby nie fakt, że mamusią będzie nasza ukochana Daniella lub jak kto woli najsławniejsza Gold Digger XXI wieku. Tak więc ogłaszam żałobę na czas nieokreślony. (nie ma to jak babska intuicja).

24 komentarze:

  1. O, czyzbym była pierwsza? :PP Rozdział bardzo fajny! :D Fabregas pzrozumiał co zrobił, mam nadzieję, że Gerard mu pomoże w inny sposób niż upijanie swojego przyjaciela :P Szkoda mi trochę Danielli, bo w tym opowiadaniu jest dobrą osobą:P A ukochana Cesca? Choć może raczej-Juana Maty? Widzę, że będzie mieć niezłe rozterki przez to wyznanie Cesca, a jej brat jej wcale nie pomaga się z tym uporać... I jestem ciekawa, jakim cudem Mata nie usłyszał tego o pocałunku:P Czyżby gotował wodę na herbatę:P A może usłyszał, ale dowiemy się o tym w następnym odcinku,.. Na który juz czekam! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. No to się porobiło...
    Czytam i komentuję tą część w przerwie meczu Athletic, załamana przegraną Liverpoolu, i jak na razie, kiepską postawą Basków, a Ty mnie jeszcze dobijasz Ceskiem szalejącym z desperacji, a na dodatek informacją, że Cesc będzie tatusiem...Nie masz litości, Kobieto...
    Ale wróćmy do nowej części. Juana bez wątpienia mało, a szkoda, bo jest przesłodki, jak nie przepadam za Chelsea, tak jego lubię. I jest taki oddany Sarze, że naprawdę szkoda, że ona go chyba tak mocno nie kocha, jak on ją...
    Mocno mnie zaskoczyła Twoja postać Danielli, taka...miła? Troskliwa, dobra kobieta, really? Co się stało, że tak ją "wybieliłaś"?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do Danielli to chyba to tak zwana cisza przed burzą :P Zobaczymy co to dalej będzie i jak się to rozwinie :P Nie zdradzę szczegółów.:)
      No widzisz... Ja mam niesamowity problem z każdym graczem Chelsea.
      A co do Cesca? Uwierz mi moja żałoba osiąga maksymalny poziom.

      Usuń
    2. Aaaaaaa...
      Jak cisza przed burzą to już rozumiem:P Kłopot z piłkarzami Chelsea? Skąd ja to znam...

      Usuń
    3. Ja nie mogę...Prawie druga w nocy, a ja siedzę i ciągle słucham tej piosenki, którą ustawiłaś jako tło muzyczne...

      Usuń
  3. Nawet nieźle poradziłaś sobie z Juanem :) Może niewiele go, ale jak na razie bardzo sympatyczna postać. Daniella? Hm, jestem tak samo zaskoczona jak Dolenka, może nawet bardziej, ale jak mówisz, że cisza przed burzą... xD
    Czesiu, Czesiu, Czesiu... Teraz możesz poczuć niewielką część tej tęsknoty i smutku jaki czuła Sara kilka lat wcześniej. Może to mu oczy otworzy :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Szkoda, że tak mało Juana. Skubany, ostatnio się bardzo dobry zrobił. Cesc zachowuje się cholernie dziwnie. Nie rozumiem jego zachowania. Ja kocham Chelsea, ale lubię też Arsenal. Oczywiście w meczach tych dwóch drużyn kibicuję The Blues, ale da się jakoś to połączyć.
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Dopiero znalazłam chwilę czasu by skomentować rozdział.
    Juan jest uroczy :) Zdecydowanie powinnaś zwiększyć ilość scen z nim w roli głównej, aczkolwiek to przecież nasz Cescy jest tu bohaterem. Szkoda mi mimo wszystko Fabregasa, ale gdy miał szansę na spędzenie czasu z Sarą, mógł to robić, a nie spać z inną. Więc, no cóż. Mam nadzieję, że jakoś się między nimi ułoży.
    Ja się w życiu do Danielli nie przekonam, w żadnym opowiadaniu, nigdzie. Gdzie tylko widzę jej zdjęcia z Cesciem to ugh...Boże Cesc będzie świetnym tatusiem, ale jak myślę z kim to..jej. Dołączę się do żałoby.
    A no i w ciągu kilku godzin/jutro będzie rozdział 32, no i Allie! ;P
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak mi się podoba ten odcinek.. Fajnie, że chociaż w tej historii Cesc nie chce być z Dani. Ja tam nie wierzę w tę ciąże.. Tzn. proszę Boga, żeby to była jakaś bujda. Ale i tak dołączam się do żałoby, mimo że Fabs byłby świetnym tatusiem , ale nie z nią..
    Nowy odcinek u mnie ; >

    OdpowiedzUsuń
  7. o tak, żałoba xDD
    współczuje Cescowi... mieć dziecko z taką paskudą?!pff -.-
    co doodcinka -dobrze wiesz, że jest genialny ^^
    zawsze mi sie wszystko podoba, cokolwiek bys nie napisała - piszesz tak lekko i tak fajnie, że nie mam nic do zarzucenia xd
    rozwalił mnie tekst z tym Romeo: "Mogę rozmawiać, ale szybko, bo mój Romeo gotuje mi kolację.
    -Odstaw londyńskiego Romeo na bok i przemów do rozumu temu katalońskiemu"
    - piękne xD
    czekam na nowość <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Podoba mi się ten odcinek, bardzo. Zrobiło mi się żal Cesca, pomimo tego, jak kilka lat temu zachował się wobec niej. On ja kocha. Nawet nie zawahał się, by jej to powiedzieć. Przecież po pijaku ludzie są bardziej szczersi i skłonniejsi do wyznań, czyż nie? Mam nadzieję, że nie rozdzielisz ich od tak. Na pewno jeszcze wiele zmieni się w ich życiu.
    P.S. A jeśli chodzi o Cesca i Daniellę (-.-), to jeszcze nie do końca pogrążam się w żałobie, bo jak na razie, to tylko informacje zawarte na blogach czy serwisach plotkarskich, a więc nic pewnego. Lepiej poczekać na oficjalne oświadczenie, a nie się załamywać ;]
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  9. Tak ja pisałam, zapraszam do mnie na nowy odcinek :) http://let-me-be-your-heroo.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Jakoś tak dziwnie czytało mi się o takiej dobrej i troskliwej Danielli. W mojej głowie mam jej zupełnie inny obraz, który calkowicie kłóci się z tym, co tutaj przeczytałam.
    W sumie to nawet szkoda mi Fabregasa. Chłopak cierpi i tęskni. Sara tym jednym pocałunkiem narobiła mu nadziei na coś więcej, a później wyjechała i wróciła do Maty. Swoją drogą jemu współczuję jeszcze bardziej. W końcu to on wydaje się być tym drugim, nie pasującym do tej układanki.
    No nic. Czekam na następną część.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  11. Wplatanie tych sławnych dziewczyn typu Daniella to z pewnością kontrowersyjne opowiadanie. W końcu każda z nas tworzy sobie własny obraz ukochanej piłkarza i później trudno dostosować się do zupełnie innego przedstawienia postaci. Oj coś te ciąże prześladują Barcelonę. :D Juan wydaje się być interesującą postacią i mam nadzieję, że będzie go coraz więcej, choć mam chyba troszkę ten sam problem co ty - żywię miłość do Arsenalu i całym sercem szanując Chelsea, to nie jest to łatwe zadanie :) Uwielbiam to jak piszesz, więc w sumie nieważne o kim. Możesz pisać o jakimś trzecio ligowcu, a i tak będzie pięknie. (Dobra, może jedynym wyjątkiem będzie Man U i Spurs :D)

    OdpowiedzUsuń
  12. opowiadanie w którym jest Juan *___* już cię kocham, haha :D czekam na kolejny rozdział + zwiększ ilość scen z Matą :D jeśli chcesz to odwiedź mojego bloga: love-is-cocaine.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń
  13. O nie, nie, nie! Tylko nie Daniella! Tak strasznie nie znoszę tej kobiety. To jest chyba moja najbardziej znienawidzona wag. No dobra, nie wiem po co było to chyba, to moja najbardziej znienawidzona wag. :D Dlaczego muszę znosić jej przebrzydłą osobę w Twoim opowiadaniu? ;( xD
    Ale ok, jest naprawdę słodki Mata, który niweluje tutaj tą złą aurę roztaczaną przez naszą znienawidzoną Daniellę. Chłopak jest naprawdę uroczy i wcale się nie dziwię, że bohaterka nie chce go zostawić dla Cesca, którego uczuć przecież nie jest tak do końca pewna. A ta zabawa a kucharza, wesoła aparycja, naprawdę nie pozwala nie lubić Maty. ;)
    Z drugiej strony Cesca jest mi naprawdę trochę szkoda. Narobił sobie chłopak nadziei tym pocałunkiem i teraz nie może się po tym wszystkim pozbierać do kupy i topi swoje smutki w alkoholu. Ale i tak najmocniej szkoda mi Busiego. xD Jest najbardziej indyferentny w tej sprawie, a ja mimo wszystko najwięcej kłopotów tej dwójki spada właśnie na niego.
    [http://rok-w-raju.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  14. Zapraszam na nowy rozdział. ;) http://rok-w-raju.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  15. Zapraszam na rozdział 9 na www.-nigdy-nie-bede-twoja.blogspot.com. Pozdrawiam serdecznie :)
    PS: Mam u ciebie zaległości, które postaram się narobić w ciągu kilku najwyższych dni, więc proszę o cierpliwość ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. zapraszam na nowość na via-blaugrana :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Nowy na pokaz-mi-jak-wyglada-niebo.blogspot.com:)

    OdpowiedzUsuń
  18. Sarze i Juanie się układa, widać to po ich znakomitych relacjach,Sara mimo wszystko ciągle myśli o Fabsie, który zrobił sobie nadzieje przez ten pocałunek.. Trochę niezręczna i pogmatwana sytuacja, mam nadzieję, że z czasem wszystko się wyjaśni ;)
    Czekam na następny, pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  19. Wreszcie dotarłam! Jak zwykle z opóźnieniem, ale tak już mam, że jak od razu nie skomentuję, to potem mi jakoś nie po drodze. Zacznę od tego, że chyba jestem dziwna, ale denerwuje i irytuje mnie Fabregas. Pewnie jestem w tym osamotniona, ale nie mogę pozbyć się wrażenia, że ma to, na co zasłużył. Dlaczego faceci tacy są? Najpierw zrobią coś, czego nie przemyślą, a potem oczekują na wybaczenie, gdy okażą trochę skruchy? Nie rozumiem tego. Wcale nie jest mi go szkoda! Jestem jakaś cięta na niego, w tym opowiadaniu, może dlatego, że jestem zdecydowanie po stronie Juana :) Uważam, że z nim Sarze byłoby lepiej, ale widać na pierwszy rzut oka, że jednak coś ciągnie ją do Cesca. Coś, czemu ona sama nie zawsze potrafi się oprzeć, jak wtedy, w pokoju. Uległa mu, a to pewnie nie przejdzie bez konsekwencji, jak wszystko w życiu. Daniella... Póki co, nie wypowiadam się na jej temat, poczekam jeszcze trochę i dopiero wyrażę swoje zdanie ;) Trzymam kciuki za Sarę, by podjęła dobrą decyzję, bez względu na to, którego wybierze. Jednak zanim to nastąpi, pewnie jeszcze wiele komplikacji ją czeka i trudnych decyzji. Byle tylko nie robiła nadziei i jednemu i drugiemu. Może to przyciąganie do Cesca jeszcze jakoś się rozejdzie po kościach? Nie mam pojęcia, co o tym wszystkim myśleć. Pozdrawiam i czekam na następny!:)

    OdpowiedzUsuń
  20. zapraszam na rozdział drugi http://karuzela-szczescia.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Epilog na: http://illegal-madness.blogspot.com/. Zapraszam :))

    OdpowiedzUsuń