W głowie dudniły mu słowa wypowiedziane parę chwil temu przez jego przyjaciela. Tępo patrzył na barowy stołek, na którym jeszcze nie tak dawno siedział Sergio. Busquets miał rację, zdecydowanie przegiął ze swoim komentarzem. Ale przecież ona też nie była bez winy. Od kiedy tylko tu przyjechała zwodziła go za nos raz udając wielce obrażoną, by za chwilę bezproblemowo się z nim dogadywać. Każdy facet na jego miejscu już dawno, by nie wytrzymał. A dzisiaj? Znowu go sprowokowała. Wyzwiska i oskarżenia, które posypały się z jej ust cięły jak brzytwa. Reakcja była natychmiastowa, a komentarz, który poleciał z jego ust miał być tylko gestem obronnym. Nie spodziewał się, że brunetka chwilę po nim ucieknie na górę. Powolnym krokiem podszedł do kuchennego blatu, by uderzyć w niego otwartą dłonią głośno przy tym przeklinając. Przegiął. Tracił ją. Wiedział o tym. To było oczywiste jak 1+1=2, jak to, że Ziemia jest okrągła, czy też to, że piłka jest jedna, a bramki są dwie.
-Czemu mi tak na Tobie zależy? - zapytał sam siebie cicho pod nosem.
Znowu chciał naprawić błąd. Dla niej mógł robić to niemal codziennie, ale przecież nawet w szkole nie ma możliwości poprawiania sprawdzianów bez ograniczeń, do skutku. Wszystko ma swój limit, a on tego limitu się cholernie bał. Chciał, żeby kiedyś z uśmiechem na twarzy usiadła na jego meczu, chciał móc patrzeć na nią: czy to z ławki, czy z boiska odnajdując tym samym jakąś inspirację do gry. Chciał ją wspierać w tym, co robi i co chciałaby robić. Najzwyczajniej w świecie chciał ją mieć przy sobie.
Siedziała na łóżku zastanawiając się nad emocjami jakie towarzyszyły jej niespełna 5 minut temu. I nie chodziło tu na pewno o samą złość, czy uczucie zdegustowania. Najzwyczajniej w świecie miała teraz ochotę zapakować walizki przy akompaniamencie głosu Juana, a potem do niego polecieć. Móc przytulić się do jego ramion, poczuć smak jego ust. Co raz mocniej za nim tęskniła. Trzymała w ręku telefon wykręcając numer chłopaka, kiedy do jej pokoju wszedł Sergio.
-Przegiął palant - zajął wolne miejsce obok siostry uważnie spoglądając w jej telefon. - Powinien zważać i na słowa, i na gesty.
-Na idiotyzm nic nie poradzisz - wzruszyła jakby obojętnie ramionami. - Sergio chyba muszę wracać do Londynu...
-Widzisz? Wiedziałem, że tak będzie. - zaczął wlepiając wzrok w swoje stopy. - Wiedziałem, że przez niego moja siostra będzie chciała wyjechać wcześniej. Jak niewiele się myliłem.
-Nie bierz tego do siebie - uśmiechnęła się lekko go przytulając. - Ja po prostu... Nie wiem czy Barcelona jest nadal miejscem dla mnie.
-Sara - zaśmiał się spoglądając jej w oczy. - To wciąż jest ta sama Barcelona, którą opuściłaś pół roku temu.
-Moje miejsce jest w Londynie - teraz to ona wlepiła wzrok w podłogę. - Tęsknie za nim...
-Zostań, tak jak miałaś w planach. - uważnie jej się przyglądał analizując każdy jej ruch. - Zostało raptem kilka dni. Obiecuję Ci, że Fabregas nie wejdzie Ci więcej w drogę.
Kiwnęła bezradnie głową. Prawdopodobnie jej brat miał rację, chciała wracać głównie ze względu na niedojrzałe zachowanie Katalończyka. Mata był ważnym elementem tej podróży, jednak nie najważniejszym. Nie zwracając uwagi na obecność Sergio złapała za swoją torebkę, by następnie jej całą zawartość wysypać na łóżko. Rozpoczęła grzebanie wśród tony paragonów, kilku szminek, kalendarzy i dziesiątek wizytówek. Szukała czegoś. Czegoś, co wzbudzało zbyt wiele wspomnień. Wydobycie ze sterty kobiecych przedmiotów srebrnego wisiorka sprawiło, że nieco jej ulżyło. Po raz ostatni rzuciła okiem na literkę 'C'. Podniosła się z zajmowanego przez siebie miejsca, by ruszyć z powrotem na dół. Cesc wciąż siedział na stołku przy blacie. Swoje ręce opierał o mebel, a w nich skrywał swoją twarz. Zrobiło jej się po części go żal, chciała podejść i go przytulić. W porę jednak odgoniła tą myśl, przecież nie po to tu przyszła. Wykonała kolejne kroki w stronę chłopaka, wywołując przy tym lekkie poskrzypywanie podłogi. Obrócił się. Ich wzrok się spotkał, jednak nim zdołał wydać z siebie choć jedno słowo Hiszpanka go wyprzedziła.
-Trzymaj - wcisnęła mu w dłoń prezent sprzed lat. - Już mi nie będzie potrzebny.
Zamykając jego dłoń spojrzała mu jeszcze w jego zdziwione oczy. Nie wiedział, co się dzieje. Dostrzegła to niewielkie zagubienie, pytanie w tym spojrzeniu. Ona jednak skupiała się teraz na głębi koloru jego tęczówek. Chciała zapamiętać je na jak najdłużej, zupełnie jak wtedy przed jego wyjazdem. Widziała jak powoli otwiera dłoń i spogląda na spoczywający na niej wisiorek.
-Sara... - słyszała jak głos uwiązł mu w gardle. - Nie mogę go przyjąć.
-Musisz... - spuściła teraz wzrok przygotowując się do zwrotu w tył.
-Przepraszam. - złapał ją teraz wolną dłonią za nadgarstek, bojąc się, że ta nie będzie chciała go wcale wysłuchać. - Zachowałem się jak dupek. Jak ostatni dupek. Nie chciałem Cię w żaden sposób zranić. Nigdy.
-Trzeba było myśleć o tym 8 lat temu - rzuciła oschle wyciągając swoją rękę z jego uścisku i kierując się na górę.
Przez kilka ostatnich dni było dokładnie tak jak obiecał Sergio. Otwarcie mogła przyznać, że chłopaka, który parę ładnych lat temu złamał jej serce nie widziała od kilku dób. A przecież mieszkał, wciąż przez ścianę. Nie dziwiła ją jednak jego nieobecność. Doskonale słyszała rozmowę ostrzegawczą między dwójką piłkarzy Barcelony. Busi jasno dał zrozumienia swojemu przyjacielowi, że ten ma się usunąć i odpuścić. Dlatego podczas, gdy oni zajmowali się byciem rodzeństwem, on poświęcał czas swoim przyziemnym sprawom. Nie interesowało ją nawet, co takiego dzieje się z byłym Kanonierem. Starała się traktować go jak powietrze i zapewne byłoby tak nadal, gdyby nie wieczór podczas, którego wracała z kina. Spotkanie z przyjaciółmi ze studiów wprawiło ją w niebywale radosny nastrój. Z uśmiechem na twarzy wchodziła właśnie na podwórko swojego brata, kiedy na schodkach prowadzących do domu zobaczyła czyjąś sylwetkę. Mężczyzna siedział z głową spuszczoną w dół i dłońmi opartymi o swoje kolana.
-Cesc? - niepewnie podeszła do niego, a widząc w jakim stanie się znajduje szybko przy nim ukucnęła. - Wszystko w porządku?
-Nic nie jest w porządku - jego język już wyraźnie się plątał, a kiedy uniósł swój wzrok na nią nie była pewna czy widziała kiedykolwiek kogoś w tak bardzo pijackim nastroju jak on.
-Chodź do domu - podniosła się podając mu rękę.
Kiedy pomogła podnieść mu się z marmurowych schodów sięgnęła po klucze. Chłopak wspierał się na jej ramieniu sprawiając jej jednocześnie niesamowity ciężar. Kiedy zamek ustąpił mogli wejść do środka. Z ulgą posadziła go na schodach prowadzących na piętro każąc ściągnąć mu kurtkę. Kiedy wróciła już na boso i bez swojego płaszcza dostrzegła wierzchnie okrycie piłkarza leżące na schodach.
-Sara, przepraszam - jego głos wydawał się być żałosny.
-O, zamknij się Cesc - rzuciła nieco zirytowana pomagając mu ponownie się podnieść. - Następnym razem po prostu mniej pij. Kto Cię tak urządził, hm?
-Geri - jęknął wspierając się teraz jedną ręką o jej ramię, a drugą o poręcz schodów. - Właściwie sam się o to prosiłem.
Pokręciła tylko głową w dalszym ciągu nie dowierzając słowom, które przed chwilą padły z jego ust.
-Busi był z Wami, prawda? - uświadomiła sobie, że prawdopodobnie utknęła sam na sam z Cesciem.
-Mhm - słyszała, że chłopak już ledwo mówi, dlatego z ulgą przyjęła fakt, że za chwilę położy go do łóżka, a on momentalnie zaśnie.
Pokonanie jednak kilkunastu schodków prowadzących na piętro, z piłkarzem wiszącym na Twoim ramieniu nie jest niczym łatwym. Kiedy tylko dotarła do pokoju zajmowanego przez gracza Dumy Katalonii wraz z nim opadła na łóżko ciężko oddychając. Momentalnie poczuła jego dłoń, gdzieś na jej talii. To było oczywiste, że pijany Cesc będzie próbował wykorzystać moment. Z niechęcią spojrzała na jego twarz, jednocześnie swoją dłoń kierując na jego.
-Cesc, nie pozwalaj... - uśmiechnęła się widząc, że chłopak już autentycznie zasnął.
Przytulił się do niej, jak małe dziecko do ulubionej maskotki i zasnął. Była jego maskotką, tą która sprawiała, że samotny sen nie był tak straszny, tą która odganiała wszystkie złe nocne koszmary. Niepewnie jej dłoń powędrowała na jego skroń, po której go lekko pogłaskała. Obróciła się teraz przodem do niego i tuląc do jego torsu odnalazła najbardziej wygodne miejsce. Nie miała już siły, chęci, ani nawet szans na wydostanie się z jego uścisku. Układając się na boku leniwie zamknęła powieki. Czując zapach jego perfum wymieszanych z alkoholem usnęła.
Przebudziła się rano. Wciąż leżała w tej samej pozycji, czując przy tym jak bardzo wygniotła sobie prawy bok. Piłkarz też mogłoby się wydawać, że w nocy nie ruszył się choćby o milimetr. Jego dłoń spoczywała nadal w tym samym miejscu, głowa była tak samo ułożona. A jednak coś się zmieniło. Na ich ciałach spoczywała teraz kołdra usilnie zabezpieczająca ich przed chłodem grudniowej nocy. Mimo to czuła chłodny dreszcz przebiegający, gdzieś po jej ramieniu. Odruchowo wtuliła się mocniej w rozgrzane ciało Katalończyka. Na niewiele się to jednak zdało. Chłód, wciąż dawał o sobie znać.
-Cesc - mruknęła przymykając lekko powieki.
Bała się reakcji chłopaka na to, że leży obok niego. Ten jednak otwierając oczy uśmiechnął się, jakby pamiętał sposób w jaki dotarł tutaj wczoraj spod domu. Uważnie jej się tylko przyglądał.
-Co jest? - zmarszczył lekko brwi.
-Zimno mi - rzuciła dość niepewnie.
Ciężko westchnął odsuwając się na chwilę od niej i zmieniając swoją pozycję.
-Ułóż się wygodnie. - spojrzała na chłopaka z ramieniem rozłożonym tak, że zapraszało teraz tylko do tego, żeby ją nim objął. Spojrzała na jego tors zachęcający jej głowę do spoczęcia na nim, jego drugą rękę, zapewniającą ciepły uścisk.
-Możemy się zamienić stronami? - nieśmiało spojrzała mu w oczy.
Po chwili leżała już po jego drugiej stronie wygodnie wtulając swoją twarz w jego tors. Czuła jego dłoń gładzącą jej włosy, jego ciepły oddech, zapach wody toaletowej. Kiedy swoimi wargami musnął jej czoło nawet nie zaprotestowała. Znowu go potrzebowała. Może mniej, może więcej, wciąż jednak potrzebowała. Z bólem serca przyznawała, że nie umie się na niego gniewać i nawet jeśli ją wkurza, to po kilku cichych dniach jest w stanie wybaczyć mu wszystko.
-Dzięki za wczoraj... - usłyszała szept chłopaka, a następnie niepewnie podniosła wzrok, tak by patrzeć mu w oczy.
-Dzięki za teraz - uśmiechnęła się do niego mając jednocześnie ochotę wpić się swoimi wargami w jego.
-Nie żartuje, gdyby nie Ty pewnie obudziłbym się pod domem..... - jego ręka z tyłu jej głowy powędrowała teraz na jej ramię.
-O ile byś nie zamarzł - zaśmiała się podsuwając się teraz bliżej niego.
-Zaraz Ty zamarzniesz - zauważył dreszcze przebiegające po ciele dziewczyny. - Nadal Ci zimno?
Brunetka w odpowiedzi kiwnęła tylko głową sprawiając jednocześnie, że chłopak przyciągnął jak do siebie tak mocno jak tylko się dało. Czuła przylegający do swojego ciała każdy milimetr jego. Podobało jej się to jak lekko na nią napierał, jak głaskał ją po ramieniu próbując rozgrzać. A on? Za główny cel postawił sobie nie to przytulanie dziewczyny, a jej ogrzanie.
-Znam skuteczniejsze sposoby na to, żeby się ogrzać - sprytnie zaproponował zawadiacko się uśmiechając i podnosząc jej twarz za podbródek do góry.
-Spadaj Cesc - zaśmiała się podnosząc do góry, po chwili jednak opadła z powrotem na jego tors jednocześnie lekko uderzając go głową. Grymas bólu, który zapanował teraz na jego twarzy jej zdaniem wyglądał dość słodko. Poczuła jak wyciąga swoją rękę spod jej głowy, a następnie łapie się na wysokości żeber.
-Pokaż - zabrała jego rękę delikatnie zastępując ją swoją i powoli zaczynając masować. - Boli Cię ten kawałek tłuszczyku? - zaśmiała się.
-Kto jak kto, ale Ty akurat powinnaś wiedzieć, że to nie tłuszczyk tylko kupa mięśni - bąknął przymykając powieki.
-O tak, Panie Kupa Mięśni - ponownie wybuchła śmiechem wsuwając swoją dłoń pod jego koszulkę. - Pomasuje Ci trochę, a ty się możesz przyznać do tego, że w nocy wstawałeś po kołdrę.
-A to nie Ty? - zwątpił na chwilę uważnie jej przyglądając. - O nie! Busi mnie dzisiaj zabije...
Wigilia Nowego Roku. Czas, który daje nam chwilę na refleksje, na nasze małe podsumowanie minionego roku. W jego mniemaniu wypalił jak bolid F1, by marnie finiszować. Zwyczaje, których nauczył się jeszcze w Londynie, teraz nie tylko sprawiały mu problem i kłopot, ale też przede wszystkim sprawiały, że tracił dziewczynę. Zdawał sobie doskonale sprawę z tego, że ten wieczór to ostatni dzwonek na naprawę stosunków między nimi, a dzisiejszy poranek pozwalał mu jeszcze o tym marzyć. Przecież podobno jaka końcówka roku, taki i cały kolejny. Dziewczyna natomiast była zupełnie odmiennego zdania, co on. Wspominając miniony rok miała wspomnienia nie tylko te związane z piłkarzem Chelsea, ale też te z jednym z graczy Barcelony, jej bratem i ich przyjacielem. To właśnie w trakcie minionego roku podjęła decyzję o pracy z piłkarzami. Wszystko układało jej się wspaniale, no może z wyjątkiem tej nagłej zmiany otoczenia, która ostatecznie i tak wyszła jej na dobre. Tego wieczoru chyba po raz pierwszy w ciągu jej życia zobaczyła go w lekko niebieskiej koszuli. Widząc go w tym ubraniu zaparło jej dech w piersi. Mimowolnie uśmiechnęła się widząc jak z roześmianą twarzą rozmawia z kolegami z zespołu.
-Sara! - do jej uszu dopadł chilijski akcent.
-Alexis - zaśmiała się rzucając się chłopakowi na szyję, a następnie mocno go przytulając. - Dawno Cię nie widziałam. Jak tam klub?
-Nie narzekam - zaśmiał się jej wprost do ucha, po czym uważnie zlustrował wzrokiem jej wieczorną kreację. - Ładnie dziś wyglądasz.
Podczas kiedy skrzydłowy zespołu z Barcelony szczerzył swoje zęby w uśmiechu do siostry kolegi z drużyny, Fabregas miał ochotę wybić mu te proste perełki. Fizjoterapeutka angielskiego zespołu wyglądała dzisiaj nieziemsko. Czerwona sukienka opinała się na jej biuście znacznie go uwydatniając, a długość do połowy uda i czarne szpilki podkreślały zgrabne nogi właścicielki. W jego mniemaniu na jej szyi brakowało teraz tylko jednego elementu - naszyjnika, który wrócił już w jego posiadanie. Wciąż nie mógł uwierzyć w to, że spędzą ten wieczór razem, że Nowy Rok powita w jej towarzystwie.
Poranek po sylwestrowej nocy. Można by rzec, że jak każdy po większej imprezie. Dla pewnej dwójki osób miał być jednak czymś więcej niż zwykłym porankiem. Mieli go nie zapomnieć przez dłuższy czas. Impreza zakończyła się grubo 4, Sara poszła spać do swojego pokoju jednak wcześniej. Po ostatniej już rozmowie z Juanem tego wieczora władowała się do swojego łóżka, by oddalić się do krainy Morfeusza. Kiedy nad ranem śnił jej się chłopak, nie spodziewała się, że odruchowo wtuli się w tego leżącego koło niej. On też nie protestował, ba nawet odcisnął na jej czole swoje usta. Jego ręka dość pewnie powędrowała pod jej koszulkę, delikatnie teraz głaszcząc ją po biodrze. Mruknęła z zadowolenia uznając doskonałość pieszczoty jaką zadawał jej chłopak. Czuła jego oddech gdzieś na jej ustach i to sprawiało, że miała jeszcze większą ochotę poczuć jego wargi na swoich.
-Po prostu mnie pocałuj - mruknęła dość sennie, wciąż nie otwierając powiek.
I wtedy to się stało. Poczuła jak jego rozgrzane wargi stykają się z jej. Najpierw pojedynczo musnął jej pełne usta, jakby chciał upewnić się, że może to zrobić. Za drugim razem był nieco bardziej stanowczy, a ten pocałunek przeciągnął. Na jej reakcję nie musiał długo czekać, już po chwili oddawała mu całusa. Wtedy postanowił postawić wszystko na jedną kartę. Wpił się ustami w jej i starając się jak najzachłanniej zapamiętać ich smak, dotyk i wszystko, co tylko się dało zaczął ją całować. Nie stawiała oporu, aż do momentu, w którym stwierdziła, że ten pocałunek różni się nieco od tych, do których przyzwyczaił ją Mata. Był jakiś taki bardziej zachłanny, ale jednocześnie bardziej idealny. Pozwalając mu na ostatnią pieszczotę odsunęła się od niego powoli otwierając oczy.
-Cholera, Cesc! - warknęła momentalnie odsuwając się od chłopaka.
-Przed chwilą prosiłaś mnie o co innego - spojrzał na nią zdziwiony.
-Czemu w ogóle śpisz w moim łóżku? - zmarszczyła lekko brwi spuszczając z tonu. - A ten pocałunek...
-Był fantastyczny - mruknął wyprzedzając ją. - Thiago i reszta młodych zajęła mój pokój, salon jest zawalony, a Busi tradycyjnie był zajęty...
-Śnił mi się mój facet, dlatego Cię pocałowałam, idioto - zaśmiała się z troską przykładając mu rękę do czoła.
-Śniłem Ci się? Już jako Twój chłopak? - wyszczerzył się, za co oberwał tylko w głowę. - Przemoc w domu! Nie bij mnie kobieto.
Śmiał się spoglądając jej w oczy. Mimowolnie zarażał ją tym śmiechem i swoim poczuciem humoru. Jednym ruchem ręki przyciągnął ją na nowo bliżej siebie. Nie protestowała, czuła tylko jak przyciska ją do swojej klatki piersiowej. Odgarnął z jej twarzy niesforny kosmyk, który wydostał się zza ucha. Uśmiechała się do niego, jak głupi do sera. Nie zważała na to, że jego twarz ponownie zbliża się do jej. Liczyła się chwila, jego dotyk i głupota. Właśnie zakończyli rok 2011. Rozpoczynali nowy: 2012, być może lepszy, być może bez zmian, być może gorszy. Chciała wierzyć, że będzie lepiej niż było dotychczas. Ale przecież o to będzie już zdecydowanie trudno.
___________________________________________________________
Specjalnie dla Was napisałam wcześniej. Mam nadzieję, że jednak się spodoba. Kiedy nowość? Pewnie w przyszłym tygodniu teraz muszę stworzyć kilka części na wyrost, bowiem te, które miałam napisane właśnie się skończyły. Jak teraz patrzę to rozdział objętościowo nie wydaje mi się jakiś fantastyczny, ale pisząc go miałam wrażenie, że jest dłuższy o co najmniej połowę. No nic, mam nadzieję, że w tej długości, także przypadnie Wam do gustu. Pozdrawiam :*
Nareszcie jestem pierwsza :D
OdpowiedzUsuńSzkoda mi trochę w tym momencie Cesca, mimo głupot, które wyprawia ciągle, nie sposób się na niego gniewać. Nawet Sara to widzi :D
Podobał mi się rozdział, genialny, jak zwykle :)
Życzę dalszej weny, no i pozdrawiam! ;]
Moim zdaniem odcinek jest świetny. Genialnie piszesz opisy, jestem pod autentycznym wrażeniem! :) Czułam się, jakbym patrzyła na to z boku. Wspaniale :) Mam tylko takie pytanie, czy w tym fragmencie:
OdpowiedzUsuń'Prawdopodobnie jej brat miał rację, chciała wracać głównie ze względu na niedojrzałe zachowanie Katalończyka. Mata był ważnym elementem tej podróży, jednak nie najważniejszym.' Chodziło o Cesca? :)
Dziękuję za dodanie go dzisiaj!!! Ja dodam wieczorem jeden dłuższy, a potem kto wie kiedy znowu coś naskrobię. :) Pozdrowionka i raz jeszcze dzięki za dodanie tej notki! :) Zrelaksowałam się przy niej i odpoczęłam od tego całego zamętu związanego z wyjazdem.
Weny!! :))
Rozmiar nie jest najważniejszy :D
UsuńIiii zapraszam na nowość. :)
Usuńodcinek długi ale baaaardzo fajny! to gadanie przezsen i całowanie na końcu najlepsze! :D
OdpowiedzUsuńczekam na nowość <3
Jak widać Sara nie potrafi się długo gniewać na Cesca. Nie mnie oceniać jej postępowanie. Myślę, że to dobrze, że pierwszego dnia Nowego Roku nie pozwoliła mu na więcej prócz pocałunku, bo mogłaby tego żałować, choć tak naprawdę ich do siebie ciągnie i to ewidentnie. Ciekawi mnie też postać Maty, którego nie miałyśmy okazji jeszcze bliżej poznać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;-**
Relacje pomiędzy Sarą a Fabregasem są strasznie zagmatwane. Czuję się trochę jak na lekcji polskiego podczas interpretacji wierszy - połowy nie rozumiem :P Ona trochę go nienawidzi, trochę go kocha, trochę chce się przyjaźnić i trochę więcej potrzebuje jego fizyczności. Mieszanka wybuchowa xD Pozostaje mi tylko czekać na dalszy rozwój wypadków :)
OdpowiedzUsuńP.S. Bardzo dobrze, że znowu napisałaś dłuższy rozdział ;) Szkoda, że nie widziałaś mojego uśmiechu jak zobaczyłam ile czytania mnie czeka :P
Kocham te relacje między Sarą i Cescem. oboje są mlodzi, szaleni, wierność i zobowiązania są nudne! Dlaczego nie korzystać! Ciekawa jestem jak to sie dalej potoczy!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cie serdecznie i zapraszam na ostatni rozdział na www.bataille.bloog.pl
Kocham ten odcinek <3
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Zieloną, relacje pomiędzy Sarą a Ceskiem są zagmatwane i poplątane jak pół metra drutu w kieszeni...
OdpowiedzUsuńI martwi mnie końcówka, bo po tym, co tam przeczytałam, to chyba noc sylwestrowa nie skończyła się tylko na pocalunku, prawda? Coś czuję, że później też się działo...
Busi chyba chciałby, żeby jego kumpel i siostra wrócili do siebie, dobrze, że przekonał Sarę do pozostania. Może to coś da? Cóż, pozostaje tylko mi czekać na następną notkę, oby tak długą, jak ta. Może napiszesz coś też na bloga o Phelpsie? Pozdrawiam:)
I tak jest pięknie i długo! Wreszcie nadrobiłam rozdziały. Sara i Cesc to coś zupełnie pogmatwanego. Ale czego się spodziewać po młodych ludziach? Szczerze mówiąc, choć tak jak wiesz zbytnio do hiszpańskiej piłki mnie nie ciągnie, to to opowiadanie jest chyba twoim najlepszym dziełem. Świetne opisy. :)
OdpowiedzUsuńsytuacja Sary i Cesca jest z minuty na minutę coraz bardziej zagmatwana, a z tego co widzę, im samym to chyba bardzo pasuje. Nic dziwnego, w sumie te pierwsze miłości są właśnie najtrwalsze i to do nich najchętniej, z największym rozrzewnieniem, wracamy. Nawet jakoś nie jest mi żal Maty, może właśnie dlatego, że jego postaci nie zdążyłam jeszcze dobrze poznać, a postać Cesca znam już tutaj bardzo dobrze i pomimo jego momentami bardzo głupiego zachowania - lubię go. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. ;*
PS. Zmiana nicku po raz ostatni. Tym razem - powrót do korzeni, ten podobał mi się chyba najbardziej. :)
Przeczytałam Twój wyrzut pod nowym postem, że nie informuję, więc speszę to poprawić. Po prostu chciałam poinformować od razu o dwóch nowościach, na pokaz-mi-jak-wyglada-niebo i na athletic-corazon, a jutro pewnie też i na floris-i-ja, więc na pewno dostałabyś info o nowości:D W każdym bądź razie, zapraszam:D
OdpowiedzUsuńtych relacji między Sarą a Cescem chyba nikt poza nimi nie zrozumie ;> niby on ją tak krzywdzi tym co robi i mówi, ale jednak cały czas coś ją do niego ciągnie, widać, że potrzebuja siebie nawzajem...strasznie to wszystko pogmatwane i mam tylko nadzieje, że nie zakończy się jakąs aferą. Dobrze, że nie zapomina o Macie i cały czas o nim myśli, oby to wystarczyło, bo z całej mojej miłości do Cesca, w tej historii jestem za Juanem <3
OdpowiedzUsuńNowość na: http://equation-of-love.blogspot.com/. Zapraszam ^^.
OdpowiedzUsuńNie cierpię Barcelony, ale to opowiadanie czytało mi się z przyjemnością. Strasznie zabawna ta sytuacja z pocałunkiem. Czekam na kolejny rozdział i jeśli możesz to poinformuj mnie o nim :)
OdpowiedzUsuńNowość na floris-i-ja.blogspot.com, zapraszam:)
OdpowiedzUsuńNowość na floris-i-ja.blogspot.com, zapraszam:D
OdpowiedzUsuńWpadłam, pochłonęłam prolog i cztery rozdziały i wiem jedno - chcę więcej.
OdpowiedzUsuńSara i Cesc nie mieli łatwo. Najpierw on ją zostawił, złamał jej serce, potem wrócił, ale jej już nie było. Chociaż oboje ewidentnie coś do siebie czują, to jakoś nie potrafią być razem. Jestem ciekawa jak na te chwile słabości do Fabregasa zareagowałby Juan.
Pozdrawiam i czekam na następny rozdział!
+ moglabys mnie informować o nowych rozdziałach?
karuzela-szczescia.blogspot.com
No właśnie! Podpisuję się pod powyższym komentarzem, zastanawiając się poważnie, czy ona czuje coś jeszcze do Juana? Bo z Cescem już chyba się zaczyna godzić, a ta jego "pijana" noc była chyba momentem przełomowym. I zastanawiam się, co powie na to wszystko Busi? :P czekam na nowośc, bardzo dobrze opisujesz emocje, naprawdę! :)
OdpowiedzUsuńA u mnie nowość :)
pozdrawiam, graffiti:)
Kiedy bedzie najbliższy rozdział??
OdpowiedzUsuń